Jestem potomkiem Mieszka I i mam na to papiery

Nieoceniony Adam Pszczółkowski odnalazł w XVIII-wiecznych księgach wieczystych ciechanowskich brakujące ogniwo: Urszula z Narzymskich Bogdańska to córka Barbary Wesslówny! A zatem mam pierwszą genealogię królewską, którą pokazuję w wersji krótkiej, tj. od Olgierda, wielkiego księcia Litewskiego (ojca Jagiełły).

Linia genealogiczna od Wielkiego Księcia Olgierda Giedyminowicza do Sary Minakowskiej w wersji surowej, ale w pełni potwierdzona źródłowo: Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Analizy | 7 komentarzy

System polskich nazwisk szlacheckich

Poniżej przedstawiam propozycję regulacji zapisywania polskich nazwisk szlacheckich. Poniższa propozycja została opracowana na podstawie doświadczeń z bazą genealogiczną zawierającą prawie milion rekordów osobowych z rozmaitych źródeł. Aby te rekordy osobowe mogły utworzyć jedną spójną bazę (Ci wielcy Polacy to nasza rodzina i Genealogia potomków Sejmu Wielkiego), musiałem porozbijać części składowe nazwy osobowej na atomy. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Genealogia, Historia | 11 komentarzy

Podobieństwo odejść z Onetu i z Google

Tydzień temu miały miejsca trzy spektakularne odejścia z Onet.pl zaraz potem równie spektakularne odejście z Google. Cztery przypadki, o których mówię, dotyczyły osób głęboko związanych z procesem projektowania i uruchamiania nowych serwisów. Przypadków onetowych opisywał nie będę, ale nie mogę się oprzeć zestawieniu ich z odejściem Douglasa Bowmana ze stanowiska Visual Design Lead  w Google. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Analizy | Dodaj komentarz

Nasza-Klasa i DNA: rodzina odnaleziona po stuleciach

Pan Paweł Minakowski z Warszawy wskutek rodzinnych zawirowań nie miał bliskiego kontaktu ze swoim ojcem. Jego ojciec miał jeszcze gorzej: urodził się w r. 1940, tuż przed tym gdy jego ojciec trafił do obozu koncentracyjnego, gdzie został zamordowany przez Niemców. Tenże dziad p. Pawła urodził się w Charkowie w 1910 r. i przybywszy po 1918 r. do Warszawy był samotny.

Jeśli chodzi o męską genealogię p. Paweł był więc w sytuacji tragicznej. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Historia Internetu | Jeden komentarz

Paranoja wokół zwolnień w Onecie

Jako naukowca zbiorowa paranoja interesuje mnie oczywiście od strony socjologicznej (tzw. „psychologia tłumu”). Jako naukowiec wiem, że każdy fakt (a ściślej: zdanie, które go opisuje) może mieć nieskończoną liczbę interpretacji, zależnie od znaczenia, jakie przypiszemy użytym wyrazom i kryjącym się za nimi pojęciom. Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Analizy | Jeden komentarz

Windows stały się niepotrzebne – UltraEdit jest już na Linuksie!

Dostałem powiadomienie o treści „The world’s favored Windows editor is now available for Linux/Mac…” Tak oto zaanonsował się UltraEdit, odsyłając do strony http://www.ultraedit.com/products/uex.html .

UltraEdit to moje podstawowe narzędzie pracy. To środowisko, w którym opracowałem cały „Herbarz” Bonieckiego, zamieniając go z postaci surowego tekstu, w XML automatycznie generujący strony takie jak ta: http://www.przodkowie.com/pl/art/4_37.xml . Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Historia Internetu | Dodaj komentarz

Nowy trend: przeźroczysta firma

Mój idol, Craig Newmark, który mimo gigantycznej popularności „listy Craiga” czyli serwisu http://craigslist.org zdołał się oprzeć trendom robienia „ładnych serwisów” tylko po prostu tworzy system niezwykle użyteczny – napisał intrygującego posta w swoim blogu.

Właściwie to napisał o tym Jeremy Zawodny, którego książkę „High Performance MySQL” trzymam ciągle pod ręką, czyli Yahoo!-owy prekursor Matta Cuttsa. Ale Jeremy zacytował Craiga, który z kolei zacytował raport McKinseya, więc możemy przejść do sedna, czyli owego raportu McKinseya .Czytelnik sam trafi do oryginału, więc zamiast streszczać napiszę swój komentarz.

Wydaje się, że jesteśmy świadkami upublicznienia życia wewnętrznego organizacji. Zaczyna być widoczne, że powodzenie marketingowe osiąga się wtedy, gdy w mówieniu o firmie (blogosfera, twittery itp.) biorą udział wszyscy zaangażowani (pracownicy), a nie komórki PR. Ja jestem przyzwyczajony do sytuacji, w której pracownik pod groźbą wysokich kar finansowych nie powinien zdradzać tajemnic firmowych, a wg standardowych klauzul w umowie o pracę tajemnicą firmową może być praktycznie wszystko (np. nazwisko szefa, bo to już przecież podpada pod „strukturę organizacyjną”).

W sytuacji „staroświeckiej”, gdy ludzie spotykali się przy piwie/wódce/kawie i rozmawiali o tym, jak się pracuje, było oczywiste, że sporo takich tajemnic krążyło na zewnątrz, ale ich zasięg był ograniczony do „ludzi dobrze poinformowanych”, którzy mieli sporo znajomych w innych firmach. Dzisiaj, gdy ludzie spotykają się na Facebooku, Naszej Klasie, Twitterze itd. itp., siła rażenia takich plotek jest dużo większa.

Kampania Obamy pokazała, że skoro nie da się ograniczać zasięgu rażenia tych „insiderskich” informacji, to lepiej jest otworzyć się od razu i promować działania społecznościowe. Skoro i tak nie da się kontrolować wycieku tajemnic przez pracowników, to może zdjąć z nich klauzulę tajemniczości – niech wszyscy piszą o wszystkim?

Pytanie – czy korzyści z „transparentności” przewyższą straty związane z ujawnieniem tajemnic. Otóż wydaje się, że większość z tych tajemnic jest pozorna – dotyczy spraw nieistotnych, których poznanie przez potencjalną konkurencję nie byłoby żadną realną stratą. A jeżeli coś faktycznie powinno być tajemnicą to niech będzie nią naprawdę.

Zaszufladkowano do kategorii Historia Internetu | Dodaj komentarz

Metawyszukiwarki jak biopaliwa – czy warto inwestować?

Biznes metawyszukiwarek czyli mechanizmów, które wyszukiwały strony w internecie nie poprzez tworzenie własnego indeksu, ale poprzez wykorzystywanie indeksów innych wyszukiwarek został zabity przez kartel Google i Yahoo!, które parę lat temu wprowadziły ograniczenie w liczbie zapytań, jakie można do nich kierować. Nawet jeżeli udostępniają odpowiednie API, to cały biznes zabijany jest przez limity zapytań, jakie można do nich kierować.

Oczywiście – da się umieścić na swojej stronie wyniki z Google’a, ale pod warunkiem, że w „sprzedaży wiązanej” weźmie się tez reklamy Google (zwane dla niepoznaki „AdSense for Search”).

Co jednak będzie, gdy ciało antytrustowe – czy to w amerykańskiej Komisji Handlu, czy też w Komisji Europejskiej podejmie decyzję o podziale Google’a lub generalnie – o zakazie łączenia w jednym biznesie przeszukiwania Internetu (które powinno być maksymalnie obiektywne) ze świadczeniem usług reklamowych czyli de facto wyszukiwaniem płatnym (bo przecież matką wszystkich AdWordsów było GoTo.com – wyszukiwarka, tyle że płatna)?

Jest szansa, że wcześniej czy później dojrzeje pomysł na to, by to rozdzielić, np. tak jak wpisałem w hipotetycznej relacji z podziału Google’a. Może więc wtedy warto – jak z tytułowymi biopaliwami przygotować się i mieć gotowe instalacje, które uruchomimy, gdy Google otworzy swój indeks dla wszystkich? A może warto jeszcze inaczej – zainwestować a potem zacząć lobbying?

Zaszufladkowano do kategorii Historia Internetu | Dodaj komentarz

Walka z kryzysem to kretyństwo

Mamy zimę i kryzys. Wszyscy się cieszą, że wreszcie mamy porządną śnieżną zimę i wszyscy psioczą, choć mają zbawienny, oczyszczający kryzys gospodarczy.

Trzeba być kretynem, by walczyć z zimą. Brak zimy oznacza brak lata: całoroczną miałkość. Zima bez mrozu oznacza, że latem wszystkie drzewa są zeżarte przez robactwo. Gdyby zwalczyć zimę i uśrednić temperaturę, lato nie dawałoby nam radości.

Można (i należy) walczyć ze skutkami zimy: ogrzewać mieszkania, odśnieżać ulice… Ale walka z zimą jako taką to kretyństwo. Zima jest niezbędna!

Tak samo jest z gospodarką. W czasach prosperity powstało wiele wspaniałych przedsięwzięć, które mogły się rozwijać, bo nie było twardej konieczności zarabiania i ochrony przed niekorzystnym otoczeniem. Ale jednocześnie pojawiło się mnóstwo pasożytów – przedsięwzięć, które nie mają sensu, nie są nikomu potrzebne, ale służą do wyłudzania pieniędzy.

Pozwólmy wymarznąć robactwu!

Robactwo będzie się darło, że umiera, że błaga o litość… Jest w tym dobre, zwłaszcza że nic innego nie potrafi. Nie dajmy się!

Zaszufladkowano do kategorii Historia Internetu | Dodaj komentarz

Google wie, Facebook i Onet uczą

Przeczytałem niedawno przepowiednię o przyszłej śmierci Google’a, który nie radzi sobie z indeksowaniem rzeczy zmieniających się na naszych oczach. A przecież serwisy takie jak Google i Wikipedia z jednej strony oraz Onet.pl i Facebook z drugiej różnią się fundamentalnie i wszystkie mają prawo do życia. Różnica jest następująca: Czytaj dalej

Zaszufladkowano do kategorii Analizy | Dodaj komentarz