Czas upublicznić państwo

Jako członek zespołu Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji biorę udział w pracach nad ustawą będącą polską wersją Dyrektywy UE o wykorzystaniu baz danych należących do państwa (ściślej: Dyrektywa 2003/98/WE w sprawie ponownego wykorzystywania informacji sektora publicznego).

Jej przyjęcie idzie z wielkimi oporami: naszym obowiązkiem było ją przyjąć dobre kilka lat temu; ale lepiej późno niż wcale. Jest jednak na co czekać: jeżeli się uda (a musi się udać, bo inaczej czekają Polskę srogie kary), jej wpływ na nasze życie będzie co najmniej tak duży, jak nieszczęsnej Ustawy o ochronie danych osobowych.

Piszę „nieszczęsnej”, bo obecna praktyka stosowania Ustawy o ochronie danych osobowych jest zupełnym przekręceniem jej ideałów. Miała ona w założeniu chronić prywatność obywateli przed ingerencją wielkich korporacji i państwa – a tymczasem w nowych warunkach zarówno państwo jak i wielkie korporacje (zwłaszcza banki czy operatorzy telekomunikacyjni) znakomicie sobie radzą, bo mając do dyspozycji znakomitych prawników (korporacje) lub siłę nacisku (państwo) wyszarpią sobie te dane, które będą im potrzebne. Podobnie świat przestępczy, jeżeli tylko zechce otrzymać jakieś nasze dane, bez kłopotu znajdzie przekupnego urzędnika, który te dane przekaże temu, kto mu za to zapłaci.

Cierpią tylko zwykli obywatele, którzy nie mogą się dowiedzieć, jak się nazywa ich sąsiad (bo nie ma spisu lokatorów), nie mogą skontaktować się z rodziną, która się przeprowadziła i zmieniła adres (bo książki telefoniczne przestały funkcjonować). Cierpi też samo społeczeństwo, bo „prywatność” stała się znakomitym eufemizmem do określenia „aspołeczność”, przez co jej zabarwienie – dawniej zdecydowanie naganne (człowiek aspołeczny to po prostu egoista) nabrała posmaku „nowoczesnego” i „postępowego”. Biedny Arystoteles, który nazywał człowieka „zwierzęciem społecznym” (zoon politikon) musi przewracać się w grobie słysząc wszędzie te pochwały aspołeczności!

Rząd (i rozmaite jego agendy, w tym „rządy” lokalne czyli tzw. „samorządy”) wie o nas wszystko, co chciałby wiedzieć. Ma dostęp do tylu danych na nasz temat, że nie jest w stanie ich przetrawić. To się jednak może zmienić.

Dyrektywa UE, którą wreszcie musimy zastosować w polskim prawie, mówi wyraźnie, że władze publiczne nie mogą monopolizować informacji, które zebrały za pieniądze podatników. Jeżeli my – podatnicy – zapłaciliśmy za zbudowanie bazy PESEL (ze wszystkimi danymi m.in. o urodzeniu, zamieszkaniu itd.), ksiąg wieczystych (z danymi o naszych domach, sytuacji kredytowej itd.), danych rejestracyjnych samochodów, danych o prowadzonej działalności gospodarczej itp., itd. – to z tych danych mają prawo korzystać wszyscy, a nie tylko urzędnicy.

Był już pewien wyłom w tej sprawie – Ustawa o dostępie do informacji publicznej. Jednak dotyczyła ona tylko informacji o sprawach publicznych, która w dodatku była udostępniana pojedynczo, osobom fizycznym. Jeżeli więc ja jako obywatel chciałem otrzymać informację o liczbie samochodów będących własnością Urzędu Miasta Krakowa, to taką informację uzyskać mogłem. Tu jednak chodzi o coś zupełnie innego – o to, bym ja jako firma działająca w Polsce mógł trzymać na własnym komputerze bazę wszystkich samochodów zarejestrowanych w Polsce, żeby na tej podstawie rysować np. wykres popularności poszczególnych modeli. Bo ja jako firma chcę zajmować się doradztwem w sprawie tego, jaki samochód kupić w przyszłym roku. Dlaczego? Dlatego, że jestem wolny i mogę prowadzić taki biznes, jaki chcę.

Niebezpieczeństwo

W tym momencie obudzą się zapewne obrońcy „prywatności” wołając, że niedopuszczalne jest, by informacje o naszych domach, samochodach, rodzinach itd. były „na sprzedaż”. A ja pytam – dlaczego nie protestowaliście, gdy te same informacje były udostępniane urzędnikom państwowym czy samorządowym? Jeżeli nie chcecie, by ktoś zaglądał wam w dane wpisane do waszych dowodów osobistych, to wybierzcie takich, posłów, którzy zagłosują za ustawą likwidującą dowody osobiste!

Urzędnicy i ich lobbyści będą z pewnością rzucać kłody pod nogi zarówno w trakcie przygotowywania tej ustawy, jak i po jej wejściu w życie. Mają bardzo wiele do stracenia: monopol na informację na nasz temat. To prawie walka na śmierć i życie, bo może się okazać, że urzędnicy zatrudnieni do opracowywania tych informacji okażą się po prostu zbędni, bo prywatne firmy nawet za darmo zrobią to lepiej.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Analizy, Przyszłość Internetu. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź do Czas upublicznić państwo

  1. incognitus pisze:

    „A ja pytam – dlaczego nie protestowaliście, gdy te same informacje były udostępniane urzędnikom państwowym czy samorządowym?”
    Protestowaliśmy i protestujemy np. przeciwko bezprawiu ZTM, które żąda przymusowo, PESELu, zdjęcia i wielu innych danych po to aby wydać bilet komunikacji miejskiej (sic!). Pełne bezprawie. Ma to wystartować 1 sty 2009.

Skomentuj incognitus Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.