Arturowi Waliszewskiemu zaległy prezent na niedawne urodziny
Zrobiłem serwis Kto-Kogo.pl. Teraz się mogę do tego przyznać: to był mój eksperyment, napisałem go własnymi palcami. Po trzech kwartałach moje „dziecko” (jedno z wielu) miało miesięczny zasięg 1,14 mln użytkowników (wg Google Analytics).
Powtarzam: przy użyciu „Notatnika” (oraz PHP/MySQL) zrobiłem samodzielnie serwis, który miesięcznie oglądał ponad 1 mln internautów. To jeden z lepszych wyników w polskim Internecie. Czy jego jakość usprawiedliwiała tę popularność? Na pewno był oryginalny. Oczywiście ciężko jest napisać 700.000 stron, które w istotny sposób różniły się między sobą, ale one się różniły: dla każdej osoby notowanej w Krajowym Rejestrze Sądowym wyświetlały się informacje o tym, gdzie zasiada i jaką funkcję spełnia. Strona była uzupełniona wynikami wyszukiwania dla tej osoby z jednej z ogólnodostępnych wyszukiwarek.
Miałem więc serwis o olbrzymiej, różnorodnej treści, odwiedzany masowo przez użytkowników Google’a, wabionych przez intrygujące tytuły (intrygujące, ale prawdziwe; w końcu pracując w Onecie uczy się człowiek pisania tych tytułów…).
Wykres oglądalności serwisu Kto-Kogo.pl wg Google Analytics wyglądał następująco:
Jak widać – oglądalność Kto-Kogo.pl rosła systematycznie od marca do grudnia. W grudniu było Boże Narodzenie i Nowy Rok, ale zaraz potem serwis zanotował maximum oglądalności: od 5 do 8 stycznia notowaliśmy CODZIENNIE ponad 60 tysięcy wizyt.
I wtedy anonimowy operator w Google Inc. nacisnął guzik. Strony z Kto-Kogo.pl zaczęły się pojawiać nie na początku, ale na KOŃCU wyników wyszukiwania.
Dlaczego? Łudziłem się przez długi czas, że to pomyłka, z której Google się wycofa. Zakładałem, że jeżeli zrobiłem niechcący coś złego, Google wyśle mi komunikat przez Google Webmaster Tools. Dopiero gdy Matt Cutts w tym tygodniu przyznał się, że Google nie korzysta z tego narzędzia, postanowiłem zabrać głos.
Otóż obecnie serwis Kto-Kogo.pl zaczął nowe życie. Ma treść zupełnie inną (choć na ten sam temat). Jest intensywnie linkowany z Onet.pl i Zumi.pl. Przeprowadzam więc eksperyment: uwolniłem drugi adres, www.ktokogo.pl (bez „-„), który wcześniej przekierowywał (HTTP 301) na właściwy www.kto-kogo.pl. Efekt jest zdumiewający – warto samemu przeprowadzić eksperyment, więc opiszę jak go powtórzyć.
1. Wchodzimy na www.google.com i zadajemy pytanie site:www.kto-kogo.pl
2. Na jednym z pierwszych miejsc znajduję link o treści: „Tomasz Matczuk w Krajowym Rejestrze Sądowym” (to się zmienia w czasie, więc różne osoby dostaną różny rezultat)
3. W następnym kroku zadaję zapytanie w Google o treści: „Tomasz Matczuk w Krajowym Rejestrze Sądowym„; jednak zanim to zrobimy, zastanówmy się, czego się można spodziewać?
Rozsądek mówi, że pierwsze pojawią się te strony, których tytuł idealnie pasuje do zapytania, pochodzą z serwisu o długiej historii i oryginalnej treści. Tymczasem…
Jak widać – wyniki najbardziej zbliżone do tematu znajdują się na miejscu przedostatnim. W przypadku innego zapytania „Tadeusz Borkowski w Krajowym Rejestrze Sądowym” wynik z „nowego” serwisu ktokogo.pl, dotyczący INNEJ OSOBY (!) jest na pozycji TRZECIEJ, zaś wynik doskonale zgodny z zapytaniem, ale pochodzący z ukaranego „za niewinność” serwisu kto-kogo.pl (z „-„) jest na pozycji 223.
Ciąg dalszy nastąpi, ale komentarze już teraz mile widziane.
Respect Człowieku! 🙂
Obserwowałem Twój serwis od kilku miesięcy, chylę czoła i współczuje, bo oglądalność była naprawdę imponująca
pzdr.
K
Tresc moze i roznorodna, ale kazda strona wedle tego samego schematu, a calosc bazujaca na dostepnych (i zapewne juz zindeksowanych przed googla) danych. Obstawiam ze zalapales sie na automat do wykrywania farm linkow a nie jakiegos niechetnego pracownika.
Valwit moze miec racje, strona mogla poleciec za duplicate content, a ktogogo.pl jako nowa domena dostala „fory”, za to, ze jest „nowym” dla google’a serwisem. Pozycja w wyszukiwaniu za pare tygodni moze znacznie spasc. Bardziej mnie interesuje jak optymalizacja strony (cache, etc) i wplynela na serwer i czy w ogole byla jaks optymalizacja 🙂
Kiedy robiłem pierwszą wersję serwisu, to treści raczej NIE były indeksowane przez Google. Była to tzw. „Deep Web”, czyli baza danych dostępnych publicznie, ale niedostępnych wprost dla wyszukiwarek: bazę KRS trzeba było odpytywać formularzem. Ponieważ operator – Ministerstwo Sprawiedliwości – nie radziło sobie ewidentnie ze swoim serwisem, więc okazałem życzliwą pomoc 🙂 i zrobiłem wyszukiwarkę, która dodatkowo pozwalała znaleźć powiązania.
Czy po stronie Google był ostatecznie człowiek czy algorytm nie wiem – ale na pewno była to decyzja 0:1, bo nie mieliśmy powolnego spadku, ale ostre cięcie, jak nożem, z dokładnością do domeny. Inne podobne serwisy, które robiłem w tym czasie (Napisali.pl, WszyscyPolacy.pl, Osoboteka.pl) nie doświadczyły czegoś takiego.
Co do optymalizacji – Kto-Kogo.pl nigdy nie miał kłopotów wydajnościowych, ale jak były, to je na bieżąco naprawiałem. Awarie widoczne na wykresie wynikały stąd, że sam zarządzałem tym serwerem (stoi w wynajętej serwerowni) i parę razy coś się zwiesiło (MySQL zabrał za dużo RAM) a ja akurat spałem albo robiłem co innego…
Dla mnie jest to przyczynek do poważnej dyskusji – Czy Google powinno zostać poddane procedurom antymonopolowym?
I nie mam tu na myśli sytuacji w USA, gdzie istnieje kilka wyszukiwarek i kara od jednej z nich nie jest dotkliwa. Mam na myśli kraj nad Wisłą.
Przecież Google działa w Polsce, ma tutaj zarejestrowany oddział.
Czy fakt że siedzibę główną ma w USA wyjmuje ich spod prawa?
W mojej opinii brak procedury odwoławczej oraz brak przejrzystych kryteriów oceny kwalifikuje się do wszczęcia odpowiedniego postępowania, o ile założymy że Google ma w Polsce pozycję dominującą (a jest to chyba założenie uprawnione).
I tu pytanie do prawników: czy postępowanie jest wszczynane z urzędu i wystarczy zawiadomienie, czy ma charakter cywilny?
W sumie jak byly sprawy sadowe we Francji czy nawet w Argentynie przeciwko google (Maradona przeciwko google – tylko nie dam sobie reki uciac, bo juz nie pamietam o co chodzilo i gdzie konkretnie to bylo) jednak sprawy sadowe byly z korzyscia dla stron pozywajacej w danym kraju (czyli nie z urzedu, w sumie zanim ow urzad sprawdzi co to jest google i kto nim w Polsce zarzadza, to chyba mina wieki ;/).
IMHO byc moze mozna byloby zglosic sprawe do uokik i zobaczyc co oni na to. Mialem kiedys podobna sytuacje (wyciecie mojej domeny z rankingu, ale wtedy korzystalem z serwisu do wymiany linkami, gdy napisalem do googla z informacja, ze juz linkow nie ma i jest mi bardzo przykro oraz troche przebudowalem serwis, wrocilem z powrotem do rankingu, nie od razu tak wysoko, ale powoli udalo sie wrocic do łask :)).
Oczywiscie mozna byloby dalej dyskutowac, czy google moze tak postepowac czy nie, uwazam, ze jak zdejmuja strone z rankingu, powinni podac jakikolwiek powod – a tego niestety nie robia taki sobie pan i wladca…
Ciekawy wpis i historia – zastanawiałem się, czy zniknięcie kto-kogo z wysokich pozycji Googla wynika z jakiś przemyślanych działań, czy to kwestia dużego kolorowego.
My mieliśmy podobne przejścia, choć dużo wcześniej – zupełne wycięcie z indeksu googla, przez co nawet po wpisaniu nazwy naszego serwisu nie pojawiamy się w wynikach. To rodzi zupełnie inne problemy – odkryliśmy, że wiele osób zamiast w pasku adresowym wpisuje nasz adres w pasku wyszukiwania… albo podaje nazwę serwisu bez .pl i z powodu Google, są przekierowywani zupełnie gdzie indziej.
Przez pół roku, mimo kilku maili i bezpośrednich pytań, nie udało się dojść przyczyny (przypuszczamy, że duplicate content, bo tą samą treść przez jakiś czas mieliśmy na domenie głównej i testowej). Żadnego black-hat SEO nie było…
IMO pytania o dziwne zmiany w rankingu należy kierować do UOKiK, bo Google ewidentnie je ignoruje. Wyrzucanie meta-wyszukiwarek na dalsze pozycje w rankingu ma sens, ale ich procedurom składania reklamacji ktoś powinien się przyjrzeć :/
Zobacz na wynik http://www.google.pl/search?q=site%3Akto-kogo.pl i powiedz czy wyniki są znacząco różne?
@Krzysiek
Wyniki są podobne, bo komenda site: nie korzysta ze snippetów tylko bierze pod uwagę samo description, a ono jest generowane z wzorca, co naturalne. Natomiast strony wynikowe są istotnie różne.
Zobaczcie jak to się na ranking Alexa przeniosło
http://www.alexa.com/siteinfo/http%3A%2F%2Fwww.kto-kogo.pl%2F
@Maciek
Przy czym na wykresie trzeba sobie zaznaczyć nie „trailing 1 month” tylko „max”, bo inaczej nie widać nic. Niestety nie da się tego zalinkować bo to w ajaksie.
Nie raz trafiałem na Twój serwis. Niestety moje „zboczenie zadowowe” mówiło mi, że to kolejny serwi z zaplecza albo MFA.
Piszę niestety, bo jeśli ja odniosłem takie wrażenie to mogę mniemać, że ludzie z Google tak samo.
Kilkaset spamreportów na pewno na Twój serwis poszło, dziwię się, że tak późno „dostał po łapach”.
Jak widziałem, kto-kogo linkowałeś z SWLi + dziwny content = problem z Google.
Nie chcę prorokować ale ktokogo.pl, w takiej formie jak teraz, prędzej czy później podzieli los poprzedniej domeny bo dalej, ten seris, wygląda jak zaplecze wersja wczesna beta… obym się jednak mylił….
Aaa, na kontakt z Google nie licz, tym bardziej przez webmaster tools, tymbardziej z sprawie filtrów :/
bardzo ciekawy i inspirujący materiał. przykro mi, że tak się stało, ale z drugiej strony trudno mieć pretensje do podmiotu trzeciego, że Twój serwis stracił oglądalność.
to dobry news dla wszystkich budujących rzeczy w oparciu o markę, a nie SEO.
Hmm… tak trochę jeszcze zastanowiłem się nad tematem i widzę, że ma Pan bardzo dziwne podejście. Mam wrażenie, że uważa Pan, że ruch od Gogla się Panu należy. Otóż jest zupełnie odwrotnie. Każdy użytkownik wysłany przez googla to gratis dla serwisu. Takie powinno być myślenie. Nie można opierać serwisu tylko na ruchu z Googla. To raz. Dwa to to, że Google wysyła użytkowników jakiemuś serwisowi w konkretnym celu, mianowicie w takim, aby użytkownik ów miał zadowolenie z otrzymanych danych. Akurat kto-kogo zalicza się do serwisów gdzie większość użytkowników to hit’n’runy (za pewne widzi Pan to na wykresie ilości odsłon na użytkownika. Więc google czuje (widzi to sobie w google analytics, które Pana zdradza), że takiego zadowolenia nie ma, więc po kiego wysyłać więcej ludzi? Tym bardziej, że pewnie reklam tam nie było za dużo, a przynajmniej takich, na których by Google dużo zarabiało (co jest trochę śmieszne, bo w Polsce kliki są poniżej 10 groszy, więc google ma naprawdę niewielkie zyski, w porównaniu np ze stanami).
Bardzo chętnie zobaczę wykres wejść z google (organicznych), i topowe hasła oraz początek ogona, tak najlepiej pierwsze 100 haseł, najlepiej z całego okresu działalności, wtedy będzie można powiedzieć coś więcej.
Poza tym jeszcze, jak widzę link:kto-kogo.pl to nie wiem jakim cudem aż tyle ruchu w ogole z googla było dane, chyba tylko przez inercję całego mechanizmu wyszukiwania googla, która właśnie pokazała, że użytkowników odcięto od serwisu 🙂
Jeszcze mała uwaga do osób, które chcą iść do UOKiK 😉
Komedia 😉 Google jest:
1. z zagranicy i to jeszcze dodatkowo spoza Unii
2. oferuje darmową usługę
3. można z niej nie korzystać (są inne wyszukiwarki)
4. i np można ostentacyjnie zablokować ruch stamtąd 😉
więc, tak naprawdę, to możecie sobie szabelką wymachiwać a i tak nic nie wskóracie.
Btw… co do pozycji wyników w googlu, Onet swego czasu stosował bardzo „sterowaną ręcznie” wyszukiwarkę, zresztą, kto wie, może teraz też tak nadal jest. Więc tym bardziej dziwią mnie pretensje do Googla, że jakieś wyniki pokazuje inaczej 😉
@Ziom
Wyjaśniam: serwis Kto-Kogo.pl to system pokazujący powiązania między osobami zasiadającymi w zarządach polskich osób prawnych (głównie firm). Ma bardzo cenną zawartość pozwalającą ustalić powiązania biznesowe między różnymi firmami na podstawie powiązań osób, które tymi firmami rządzą.
Dostrzeganie w tym spamu dowodzi zupełnego niezrozumienia treści serwisu.
Osoba wyszukująca w Google’u osoby „z kręgów biznesowych” – niekoniecznie prezesa TVP, ale np. członka zarządu spółki z o.o. prowadzącej sklep na osiedlu – powinna być skierowana przede wszystkim do Kto-Kogo.pl, bo tam dostanie najlepsze dane.
No właśnie o to kaman 😉 Google dostrzegło to. A już piszę dlaczego. W bardzo krótkim czasie wystawiłeś dla Googla serwis, który miał masę kontentu. Kilkaset tysięcy stron, jeżeli nie milionów z potencjalnie unikalnym kontentem nie rodzi się w parę chwil. Moim zdaniem powinieneś bazę dla googla „serwować” w paczkach, co miesiąc np 20k stron i proces taki rozłożyć na 2-3 lata. Po 2-3 latach wtedy byś miał ugruntowaną pozycję, praktycznie nie do zakłócenia. A jeszcze jakbyś miał później subdomeny dla nazwisk to dostałbyś na #1 miejscach dodatkowe linki… a tak.. dupa. Seowo, totalna porażka. Ale oczywiście nie oceniam Pana, bo tego nie można wiedzieć tak po prostu. To się wie po latach spędzonych w SEO.
@Ziom
Niestety algorytmy Google’a zmieniają się na tyle szybko, że to nie jest kwestia „lat” (te akurat mam), ale wstrzelenia się w chwilową koniunkturę (w tym miesiącu Google punktuje za to, w przyszłym za co innego). Sprawa jest na tyle ciekawa, że opiszę ją w którymś z następnych postów.
Algorytmy nie zmieniają się aż tak często, zmieniają się znaczenia poszczególnych elementów takich jak linki zewnętrzne czy ustawienie title i nagłówków h1.
Od miesięcy google coraz bardziej patrzy na linki z już zaufanych stron, dlatego linki z onetu czy zumi powinny pomóc.
Ale np to, że na niektórych stronach masz po kilka H1 już nie za bardzo.
Zrobiłbym też porządek z tagami title/desc/keys… bo z tego co widzę, to optymalizacji pod SEO serwis za dużo nie miał. Wywaliłbym wszelkie tabelki i porządnie ustawił te H1. Kurczę, nie macie nikogo od SEO w Onecie, żeby się zapytać, co i jak ma być zrobione? Takie uwagi są cenne ciężkie pieniądze.
Możę trochę zoboczę z tematu, ale dyskusja skłoniła mnie do podzielenia się moim zadniem: czekam, aż to całe SEO zdechnie, bo jest to dziedzina na pograniczu wróżbiarstwa i czarnego handlu w czasach okupacji. Gości powinno zdobywać się siłą contentu, a nie kombinowaniem.
jak możesz to usuń mój email z pola strona www, bo jakoś dziwnie sie formularz rozjedza i wpisalem go tam, myśląc, że należy potwierdzic adres email 🙂
Może nie ująłbym tego w ten sposób, ale się zgadazm. Być może wynika to z mojego bycia laikiem w sprawach SEO. Rozumiem dlaczego mam płacić ciężkiew pieniądze, za to, że ktoś ma zaplecze serwisów, które bedą do mnie linkowały i to mnie podniesie w googlach. Nie rozumiem jednak dlaczego mam ciężkow płacić za to, że ktoś mi powie Panie tu to daj h1 a tu to daj h2.
Zapewne, któryś z pracowników źle zinterpretował tą stronę lub trafiła do automatu. Trzeba się z nimi skontaktować i wyjaśnić całą sytuację.
Ah przepraszam zapomniałem dopisać, sprawa dotycząca h1 itp. tagów. Pytanie brzmi ? Czy ktoś widział albo dokładnie wie jak działają algorytmy google, że konkretnie h1 tag ma wpływ.
@Ziom
1. Google z zagranicy? http://krs.cors.gov.pl/Nazwa.aspx?rodzaj=Full&nazwa=google – zresztą, są już precedensy w ucieraniu im nosa (Francja chociażby)
2-4. Bez znaczenia – patrz Telekomunikacja, Microsoft 🙂
Zapominacie o podstawowej zasadzie. SEO nie robi się po to żeby zdobyć więcej ludzi z Google. SEO robi się po to by swoją stronę pokazać Googlowi jak najbardziej zrozumiale, a robi się to właśnie meta tagami i układem tagów html na stronie. To co zrobi z tym Google to już inna sprawa. To tak a propos tego, że kolega Adaszek chyba natknął się w życiu na szarlatanów, w której w tej branży nie brakuje. Jeżeli ktoś Ci mówi, że będziesz miał #1 miejsca w Google to po prostu Cie oszukuje. Uważaj na takich. Porządny SEOwiec powie Ci, że sprawi, aby Google jak lepiej widziało Twoją stronę.
@merlin
Google oferuje darmowe usługi, których MS i TP nie oferuje. Przypominam raz jeszcze. Ruch z Google to darmowy ruch, który otrzymujemy GRATIS. Jeżeli chcesz ruch z #1 pozycji i chcesz go masę, wykup AdWords. Wtedy będziesz mógł rościć sobie do czegokolwiek prawa. To bardzo prosta zasada. A Google w Polsce to tylko jakaś mała spółeczka zoo, pewnie z kapitałem poniżej miliona. Do tego… w polskich sądach sprawa jest przegrana.
@Adam
Tak, takie informacje są zawarte w dokumencie jaki opublikował Google nt. optymalizacji. 100 czynników jest brane (on-site) pod uwagę przy określaniu pozycji.
@Ziom
Masz 100% racji, algo zmieniają się raz na parę lat i najpierw jest to na indeksie US (ogólnym), dopiero potem przenoszone są na lokalne indeksy językowe (krajowe).
U nas jeszcze za linki zbyt nie karają, przeciwnie do zachodu (tam ten algo jest od 2 lat bodajże). Pomijam już kwestię indeksowania wyników wyszukiwania jakiejkolwiek wyszukiwarki (to aż samo się prosi o ban).
Błędów było masę popełnionych przy tym serwisie, jednak największy to sposób prezentacji materiałów. Kiedyś przypadkiem trafiłem na ten serwis, bo ktoś przeszukiwał moje imię i nazwisko i wszedł na moją prywatną domenę (miałem to wejście w logach). I to co ukazało się moim oczom to źle sparsowane wyniki z moim imieniem i nazwiskiem, które mnie w ogóle nie dotyczyły na byle jakim szablonie. W tym przypadku nie dość, że strona nie pomogła to jeszcze mi szkodziła.
WszyscyPolacy.pl będzie prawdp. następny w kolejności, bo z tego co pamiętam też indeksował wyniki wyszukiwania.
@Adam:
właśnie musisz płacić ciężkie pieniądze, bo są ludzie, którzy wiedzą, jak to ma wyglądać a sam tego możesz nie wiedzieć. To na tej samej zasadzie można zadać pytanie, dlaczego mam płacić ciężkie pieniądze prawnikowi jak mnie broni w jakiejś sprawie w sądzie? No kurcze, gość skończył studia i jest specjalistą. Tak samo SEO ma swoich specjalistów. I są dobrzy i źli, tak samo jak z prawnikami. A rządzą prawa rynku. Poza tym, facet co mówi Ci, żebyś przestawił miejscami H1 i H2 poza tym, że mówi Ci byś to zrobił, dodatkowo motywuje Cię do tego, a przynajmniej powinien i jest tu takim batem, dzięki któremu będziesz miał lepiej przedstawioną stronę Googlowi. Wiem, że ciężko to zrozumieć, mając na myśli tylko pęd na #1 pozycję, kiedy SEO to praca u podstaw, która trwa latami.
Po przemyśleniu i rozmowie ze znajomym prawnikiem zgadzam się – UOKIK nie ma tutaj nic do rzeczy, bo problem nie leży w prawach konsumenta, tylko przedsiębiorcy, który musi współpracować z dominującym podmiotem.
Tak że jest to sytuacja analogiczna do energetyki, gdzie mamy producentów energii, wśród nich wielkie elektrownie i te malutkie – wiatrowe, wodne.
I mamy Polskie Sieci Elektroenergetyczne, które najchętniej by nie współpracowały z tymi małymi, tylko kupowały prąd od Bełchatowa i Kozienic.
Ale jest Urząd Regulacji Energetyki i PSE _musi_ skupować prąd od wszystkich na równych prawach.
W telekomunikacji jest UKE (dawniej URTiP), który zajmuje się podobnymi sprawami. I myślę że to UKE, albo jeszcze lepiej jego odpowiednik przy Wspólnocie Europejskiej powinien zająć się sprawą Google Inc.
Miałem podobny przypadek z dwiema stronami (tematyka gry i filmiki) dokładnie pod koniec grudnia 2008 oglądalność spadła diametralnie w dół razem z pozycją w Google. Do dziś nie odbudowałem strat.
Przeczytałem zarówno wpis, jak i wszystkie towarzyszące komentarze.
Poza tym, że każdemu się robi żal, kiedy coś miał za darmo, po czym naraz zabrakło – nie rozumiem o co autorowi wpisu chodzi. Ziom w komentarzu #16 opisał rzecz bardzo trafnie – Google to prywatna firma, która może w indeksie trzymać co się jej żywnie podoba. Podobnież rzecz ma się z usuwaniem/obniżaniem pozycji rzeczy w tymże indeksie.
O co autorowi tak naprawdę chodzi? Jedyne, co autor udowodnił, to dość blade pojęcie o funkcjonowaniu współczesnych wyszukiwarek. Niesamowite jest czytać taki post od człowieka, który m.in. prelegował na ubiegłorocznym SEM 2008 i pracuje tam, gdzie pracuje. Autor sam wyjaśnił nam także za co (między innymi) dostał karę, i słusznie zauważyli to w komentarzach #13 mkane i #29 ŁB.
Autor wyjaśnia nam również swoją wizję w komentarzu #17. Google powinno pokazywać na pierwszym slocie organicznych wyników witrynę autora bo „moja racja jest najmosza” – zupełnie jak w Dniu Świra :). Otóż Szanowny Panie Autorze – jeśli serwis jest w istocie tak niezbędny, przydatny i wartościowy jak Pan twierdzi, to nie potrzebuje ruchu z Google!!
Absolutne kuriozum to generowanie duplicate content zdejmując 301 z domeny bez minusa w nazwie. „Miszczostwo” wręcz. Gdy poleci ta domena bez minusa, to będzie kolejna szykana od Google?
Ech.
@Bartek Krzemień
Nieprawda.
Chodzi cały czas o woluntaryzm podejścia Google’a: o to, że Google najpierw intensywnie promowało ten serwis, zwiększając mu ruch z dnia na dzień, by wszystko nagle odebrać bez żadnego uzasadnienia i bez możliwości odwołania. Postępując w ten sposób Google utrudnia prowadzenie biznesu w Internecie.
Przykład pokazany na screenshocie pokazuje, że dwie strony z identycznego serwisu (z takim samym H1 etc.) potrafią być na przeciwnych końcach listy wyników wyszukiwania, w dodatku bez żadnego uzasadnienia w ich relewantności (bo strona dużo bardziej *na temat* jest na końcu, a strona stosunkowo mało zgodna z zapytaniem jest jedna z pierwszych). A dlaczego? Bo tej drugiej Google nie lubi. A dlaczego nie lubi? „A bo tak”.
@komentarz #34
Szanowny Panie,
uprzejmie proszę o pokazanie gdzie dokładnie napisałem nieprawdę. Napisać sobie „nieprawda” – Pan wybaczy – każdy umie. Tak wygląda merytoryczna wymiana poglądów?
Woluntaryzm? Bzdury Pan wygaduje. Jeszcze raz powtórzę – Google to jest prywatne przedsięwzięcie, i dopóki nie łamią przepisów prawa, wolno im robić z indeksem cokolwiek. Według Pana prowadzenie biznesu w Internecie to opieranie i uzależnianie go od ruchu z Google? To jest bzdura wręcz rasowa.
Przykład pokazany przez Pana absolutnie nie dowodzi niczego poza tym, że witryna została ukarana. Z powodów nie „a bo tak”, tylko już jasno wyżej wymienionych. Niemożność przyjęcia tego do wiadomości to już Pana problem.
@Bartek Krzemień
Napisał Pan nieprawdę sugerując mi intencje, których nie miałem.
Co z tego, że Google jest prywatnym przedsięwzięciem. W momencie, gdy prywatne przedsięwzięcie staje się monopolistą, bierze na siebie ODPOWIEDZIALNOŚĆ za swój wycinek świata. To jest zupełnie bez znaczenia, że akcjonariuszami Google’a są miliony osób fizycznych i prawnych, zaś akcjonariuszem Wodociągów Krakowskich (MPWiK) jest miasto Kraków: ich pozycja jest taka sama – nie da się prowadzić biznesu w Krakowie bez współpracy z MPWiK dokładnie tak samo, jak nie da się prowadzić biznesu w Internecie bez współpracy Google.
Oczywiście, że to co robi Google jest legalne – nikt tego nie kwestionuje. Natomiast faktem jest, że jest nieodpowiedzialne, a nawet nieuczciwe.
Prawo się zmienia i to co nieuczciwe choć legalne wcześniej czy później stanie się też nielegalne, tak jak nielegalnym stało się wykorzystywanie pozycji dominującej przez prywatną firmę TPSA.
Zaś co do SEO – to bardzo często zbiór przesądów i zaklęć. Czas z tym skończyć. Ja w swoim artykule pokazuję wynik przeprowadzonego eksperymentu, który każdy może zweryfikować. Oczywiście patrząc na takie wyniki łatwo powiedzieć „ja zawsze wiedziałem, to oczywiste”, ale nauka polega m.in. na tym, że eksperymentalnie potwierdza się i obala rzeczy na pozór oczywiste.
Google wyraźnie wpisuje się w przewidywania M. Foucaulta dotyczące zniewalającej siły „niewidzialnej” władzy. Google tworzy własne standardy, własne zasady, na bazie których musimy postępować. To straszna, ujarzmiająca władza przy uwzględnieniu faktu, że przecież Internet w dużej mierze, w szczególności w Polsce = Google. Nie mamy od Google’a alternatywy. Pisanie o tym, że Google może co chce, byle to było legalne jest niepokojące. Coraz bardziej można obawiać się tego wszechwładnego, wszystkowiedzącego o nas (zapytania w wyszukiwarce, oglądane strony) giganta.
Nie no, nie mogę… w internecie MOŻNA funkcjonować i prowadzić biznes bez wyszukiwarki Google. Natomiast biznesu nie da się prowadzić bez przytoczonego tu MPWiK. Tylko, że proszę Pana, jeszcze raz powiem, że za MPWiK Pan płaci, a za Google nie. Proszę do tego spojrzeć na marki typu Onet, Allegro. One nie potrzebowały Google by się promować. Powstały jako osobne, autonomiczne twory, które bez ruchu z Google, by sobie spokojnie poradziły. Ba, powiem więcej, takie marki jak Allegro i Onet same przyczyniły się do tego, że Google tak w Polsce urosło. A dlaczego? To proste… bo od zawsze miały lipną wyszukiwarkę. Zarówno Onet, jak i Allegro nie potrafią wyszukiwać swoich zasobów. To skłoniło ludzi do korzystania z lepszych rozwiązań. Jeszcze nie przekonałem. Proszę bardzo, weźmy rynek czeski lub rosyjski. Seznam i Yandex, dwa rynki, na których Google poległo sromotnie i totalnie nie ma pomysłu jak to odmienić. Dlatego bez Googla można żyć. A jeżeli chce się żyć z Googlem, to trzeba postępować wg ścisłych reguł, które prezentuje Google. SEO to nie zaklęcia, tylko dziesiątki stron zasad spisanych jasno przez Google, zresztą, te zasady jasno wynikają z zasad wcześniej spisanych przez W3C w standardach np XHTML lub CSS. Doszukiwanie się tu zaklęć jest trochę śmieszne i świadczy o nieznajomości dziedziny i pewnym zacietrzewieniu.
@Ziom
Jeżeli sprzedaje się produkty standardowe, to oczywiście można sprzedawać je np. na Allegro albo promować zasięgowo na Onecie. Ale w przypadku usług (a to one stanowią 80-90% dzisiejszej gospodarki i są mocno niestandardowe) jest to BARDZO trudne.
Nie rozumiem argumentu o darmowości. Niezależnie od tego, że jako autor ponoszę duże koszty działania Google’a (który powoduje większość obciążenia mojego serwera i któremu udzielam licencji na wykorzystanie moich danych) nie widzę siły argumentu. Na przykład państwo ma w Polsce praktyczny monopol w wielu dziedzinach, świadcząc usługi za darmo (finansowane z podatków lub długu publicznego) i wcale nie znaczy, że taki monopol jest nieszkodliwy – wręcz przeciwnie, trzeba z nim walczyć nawet za cenę dodatkowych kosztów.
Pokazał się właśnie ciekawy artykuł Danny’ego Sullivana o aspektach monopolu Google’a, choć akurat on woli się koncentrować na udziału w przychodach z Adsense: http://searchengineland.com/fights-over-the-google-monopoly-miss-key-points-18916
Mnie to akurat zupełnie nie dziwi. Onet od lat próbuje walczyć z Googlem, stąd zakorzeniona jest ta walka w pracownikach Onetu. Walczy mapami, walczy wyszukiwarką, czym się da. Ale szkoda, bo powoli zaczyna przegrywać. Onet powinien bardziej uczyć się od np Seznama, który zrobił wypasioną mapę o wiele lepszą od Googla, ze zdjęciami nie robionymi z satelity tylko z samolotów, które są bardzo dokładne. Do tego ma wiele dodatkowych elementów, np masę punktów w dużych miastach. Właśnie takimi smaczkami walczy się z gigantami i wygrywa. Szkoda, że strategia Onetu jest taka, jaka jest. Przydałby się tam ktoś z jajami, kto wie, jak robić dobry internet.
Hmm.. argument o obciążeniu serwera jest, co najmniej, śmieszny 🙂 Jedna dyrektywa w .htaccess i parę kliknięć w Webmaster Tools i po zawodach. Nie ma obciążenia, ale też nie będzie ruchu. Czy taki układ Pana zadowala? Zapewne nie 😉
80-90% dzisiejszej gospodarki… ok, proszę wykupić reklamę AdWords, to będzie wtedy można promować swoją usługę. Np fryzjera w Warszawie. Dawniej, prowadząc firmę MUSIAŁEM być w Panoramie Firm, bo to coś dawało, wręcz po kilka telefonów miesięcznie właśnie z tego źródła. Teraz jest internet. Dobra kampania w AdWords skorelowana z dobrym SEO (czyli tam, gdzie nie możemy być wyżej, wykupujemy reklamy) jest kluczem do sukcesu. I niestety, aby mieć więcej ruchu, trzeba płacić. Tu warto wspomnieć o tym, że strony reklamowe też muszą porządnie wyglądać. Nie można kierować użytkownika do lipnej strony gdy klika w reklamę AdWords. Od razu otrzymamy niski współczynnik jakości, co zaowocuje dużymi kosztami takiej reklamy (ostatnio zobaczyłem nawet 300 zł za kliknięcie). Ale przy paru trikach (właśnie odpowiednim zasadom SEO) można ten współczynnik jakości podnieść. Co ciekawe, Google nam w tym pomaga, bo ma narzędzia zarządzaniem słowami kluczowymi i fajne narzędzie sktool, które można wykorzystywać także do zadań czysto pozycjonerskich (niestety na razie w PL nie działa tak dobrze, jakbym tego chciał, ale na zachód jest w sam raz). Polecam się pobawić, można zobaczyć korelację między słowami kluczowymi a stronami u nas w serwisie. Przy dobrym wykorzystaniu tych danych, w połączeniu z częstotliwością wyszukiwania oraz trendami, a także geograficznym źródłem tych trendów, dostajemy (ZA DARMO) potężne narzędzie, którym możemy sprawić, że nasz serwis otrzyma więcej użytkowników. Nie wiem, czy to wszystko jest zrozumiałe, bo użyłem trochę skrótów myślowych, ale najważniejsze jest to, że wszystko jest jasno przez Google określone, tylko trzeba z tej wiedzy zrobić odpowiedni pożytek.
W Polsce wedlug mnie w internecie takze monopol ma allegro.Wystarczy ze podpadniesz administratorom serwisu i juz być może nie będziesz mógł legalnie korzystać z serwisu.Jak dla mnie wykluczenie z allegro jest juz
dotkliwą formą wykluczenia społecznego.I taki serwis też już powinien byc pod kontrola antymonopolową.
tomeksa: tu się zgadzam w całej rozciągłości. Szczególnie, że za allegro się płaci i to ciężkie pieniądze. Moi klienci nie raz mieli faktury po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ale… na to też jest sposób, umiejętne przekazywanie klientów do normalnego sklepu internetowego na przestrzeni czasu + dobre pozycjonowanie rewelacyjnie się sprawdza. Teraz fakturki są po kilka tysięcy, a 50% zamówień przesyła Google. Tylko na to trzeba było czasu i to bardzo długiego, bo około 3 lat.
W pełni zgadzam się z Ziomem. Do przykładu Czech i Rosji dodam jeszcze tylko Japonię, gdzie pogromcą Google jest Yahoo – praktycznie od zawsze.
Wie Pan, był już jeden taki co deklarował, że SEO is bullshit. Nazywa się Jason Calacanis, i aktualnie stawia wysublimowane MFA o nazwie Mahalo. Póki co jest Pan moim faworytem na polskiego Calacanisa. Gratuluję :).
cześć,
http://www.alexa.com/siteinfo/ktokogo.pl (compare: kto-kogo.pl, trailing pod wykresem = Max)
umarł król niech żyje król
ktokogo.pl sobie chyba nieźle radzi – chyba się w tym onecie jednak trochę orientują w SEO 🙂
Ruch zbliża się do maksimów „z poprzedniego życia”.
Będzie ban po nowym roku? 🙂
pozdr