Facebook (FB, www.facebook.com) konkuruje z Onetem o tych samych (polskich) użytkowników. Z tego punktu widzenia śledzenie jego strategii jest bardzo istotne. Zaintrygował mnie właśnie przeczytany artykuł Facebook Adds New Way to Share Web Content Without Leaving the Page.
Opisana jest tam nowa technologia (API) do „wrzucania” linków na swoją stronę FB. To niby nic – klikam w ikonkę „f”, wyskakuje okno (popover) pozwalające umieścić link do oglądanej strony na mojej stronie FB z komentarzem.
Zwróciło moją uwagę to, że nacisk jest kładziony na to, że dzieje się to bez opuszczania bieżącej strony. Zatem umieszczając taki link u siebie na FB nie doświadczam bezpośrednio efektu tej czynności. Jest to klasyczne fire-and-forget: ekspresja bez komunikatu zwrotnego. Podobne uczucie mam umieszczając z iPhone zdjęcia na FB.
Ten kierunek sugeruje, że FB w coraz mniejszym stopniu służy do tego, by z konkretną (konkretnymi) osobą (osobami) prowadzić dialog, rozmowę czy wymianę wrażeń, a coraz bardziej do tego, by wykrzyczeć coś z siebie, bez względu na to, czy ktoś tego słucha, czy nie. Najwyżej liczymy na to, że jak będzie się krzyczeć głośniej, to przebijemy się przez ogólny facebookowy hałas. I wtedy ktoś nas zauważy i skomentuje.
Jeżeli tak, to znaczy że Facebook schodzi z kursu kolizyjnego, na jakim był z systemami pocztowymi i instant messengerami. Będzie zmierzał w stronę systemu do publikacji (jak blogi), a nie komunikacji (jak poczta, SMS, instant messengery itp.).
Ogłoszony wczoraj zakup Friendfeeda również się w to wpisuje: Friendfeed (jestem tam jako http://friendfeed.com/marekminakowski ) to mechanizm zajmujący się głównie przekazywaniem tego co opublikuję na różnych systemach między tymi systemami: z Facebooka na Twittera, z Bloga na Twittera, z Twittera na Friendfeeda i z powrotem na Facebooka… Każde takie przekazanie powoduje jednak, że mój przekaz jeszcze bardziej oddala się ode mnie – na przykład praktycznie nigdy nie zaglądam na moje konto na Twitterze ( http://twitter.com/marekminakowski ): wszystko co tam jest, jest wrzucane przez jakieś automaty.
Zatem w sytuacji, gdy po Internecie niesie się tylko echo, powtarzane przez kolejne roboty, potrzebne jest miejsce, gdzie człowiek może porozmawiać z człowiekiem. W ciszy i skupieniu.
Uzupełnienie z 24 VIII 2009: Dominik Kaznowski przedstawił (dopiero teraz na to trafiłem, gdy puścił to w swoim blogu), że Nasza-Klasa.pl idzie w odwrotną stronę: od społeczności do komunikacji. To z pewnością jest sensowne i po raz kolejny pozwala postawić pytanie, czy nie czas na fuzję N-K z Onetem. Biznesowo szans na to za bardzo nie widać (musieli by się dogadać akcjonariusze obu podmiotów, którzy mają raczej rozbieżne interesy), ale z punktu widzenia użytkownika plusów tego byłoby wiele.