Mój dawny guru, Rafał Wolski (potem konsul RP w Monachium) tłumaczył mi, gdy on miał 23 lata, a ja 19: „dla mnie idealne stanowisko to Privatdozent”. Rafałek zrobił potem pracę magiesterską u ś.p. A. Gieysztora i poszedł w dyplomację, a ja pędziłem po szczeblach kariery akademickiej.
Ale co guru to guru: nauka w las nie poszła, tylko się zinternalizowała. Gdy miałem już lat 25 i napisany doktorat z filozofii (obroniony na UJ niedługo po 26. urodzinach) odezwało się to we mnie i posłuchałem namów żony, by się zabrać do jakiejś roboty, zamiast siedzieć na uczelni. Był rok 1997, w TVN szaleli „pampersi”, młodzi ludzie robili biznes, a ja ciągle jeszcze miałem tylko 25 lat…
Byłem zaskoczony: jak to – to ten Onet (OptimusNet się wtedy mówiło) jest TAKI MAŁY? Gdzie ta wielka fabryka, którą spodziewałem się tu zobaczyć?
Po trzech miesiącach pracy byłem w Onecie jedną z dwóch osób na etacie „Redaktor serwisów WWW”. Drugim był Grześ Samborski (ostatnio e-Muzyka.pl), ale on robił Tamagochi dla R1.
Potem robiłem w Onecie tyle rzeczy, że strach wyliczać: biznes.onet.pl (z przybudówkami) w l. 1998-2000, Kierowałem OnetPocztą (przez cały rok 2000), robiłem OnetOferty vel www.serio.pl (z takimi ludźmi jak Mateusz Ostachowski czy Dominik Kaznowski) w l. 2001-2002, wciskałem ludziom loga na komórki z gołymi laskami (2002-2003), aż się zabrałem za Wyszukiwarkę w 2003.
Tak, wyszukiwarka to była duże COŚ. Ale niestety, ówczesny mój szef, Artur Waliszewski mówił „pilnuj przewagi nad Wirtualną Polską, Googlem ja się zajmę”. No i się zajął: został dyrektorem Google na Polskę.
Jak już nie bardzo było co robić z wyszukiwarką, to się zająłem działalnością SEO i SEM dla Onetu. Ale znalazłem sobie lepszą fuchę: cudo-twórcy.
Dostałem właśnie zadanie od szefa (Pawła Leżańskiego, prezesa DreamLabu, gdzie obecnie pracuję): mam zrobić w tym roku cztery nowatorskie serwisy, jakich świat nie widział… Różne.