Musimy pamiętać o historii. Bo historia pamięta o nas. O dzisiejszym kształcie sceny politycznej wciąż decydują zjawiska sprzed setek lat. Widać to na poniższej mapie.
Oto mapa wyników poparcia poszczególnych kandydatów w drugiej turze wyborów prezydenckich w Polsce, 4 lipca 2010, opracowana na podstawie mapy Państwowej Komisji Wyborczej:
Widać, że na terenach, które nie należały do Polski w roku 1939 wszędzie wygrał Bronisław Komorowski, poza fragmentami Dolnego Śląska, gdzie musiały działać przyczyny lokalne (nie wiem jakie, ale może ktoś poda odpowiedź). Poza tym tylko kilka poszczególnych gmin tego obszaru wykazało się niewielką przewagą dla Jarosława Kaczyńskiego.
Tymczasem na obszarze należącym do Polski przed II wojną światową poparcie dla obu kandydatów układało się zgodnie z granicami przedwojennych województw. Te zaś były wytyczone na podstawie wcześniejszych granic państw zaborczych: w dawnych województwach poznańskim, pomorskim, toruńskim i śląskim (czyli w dawnym zaborze pruskim) wygrał bardziej Bronisław Komorowski (choć nie tak stanowczo jak na tzw. „Ziemiach Odzyskanych”), zaś na terenach zaborów rosyjskiego i austriackiego stanowcze zwycięstwo odniósł Jarosław Kaczyński.
Z pewnymi wprawdzie wyjątkami. Bronisław Komorowski odniósł zwycięstwo na poszczególnych wyspach:
a) aglomeracjach Warszawy, Łodzi i Krakowa oraz na terenie Zagłębia, gdzie bardzo dużo jest osób przyjezdnych, które nie pochodzą historycznie z tych terenów (w tym znaczna część to „repatrianci” z dawnych województw wschodnich, dla których wygnanie do Warszawy i Krakowa nie różniło się istotnie od wygnania do Szczecina, Olsztyna czy Wrocławia)
b) w Bieszczadach, skąd w ramach akcji „Wisła” wygnano Łemków i Rusinów, a w to miejsce osadzono napływową ludność polską (przykład jak powyżej)
c) w okolicach zamieszkanych przez mniejszość litewską (na wschód od Suwałk)
d) i co najciekawsze – na terenach Białostocczyzny, gdzie wyraźnie widać ślad po przekazaniu Obwodu Białostockiego Rosji przez Napoleona w roku 1807 (pokój w Tylży).
Zawsze z wielkim zainteresowaniem czytam blog dra Jarosława Flisa, opisującego mechanizmy „walki o elektorat”. Ale czy ta walka ma jakikolwiek sens, skoro w istocie nie liczą się poglądy, ale miejsce zamieszkania wyborców?
Kluczem jest tu pojęcie „długiego trwania” (longue durée), wprowadzone do historii przez Fernanda Braudela z francuskiego kręgu historyków zwanego „szkołą Annales”. Na jej temat polecam np. długi artykuł w angielskiej Wikipedii. Jest to styl uprawiania historii bardzo mi bliski i w ten sposób staram się prowadzić moje badania genealogiczne.
Pingback: Tweets that mention Znajomość historii jest w polityce niezbędna | Minakowski.pl -- Topsy.com
„Poza fragmentami Dolnego Śląska, gdzie musiały działać przyczyny lokalne” – tymi przyczynami może być duża liczba zamieszkujących ten teren przesiedleńców, którzy do końca II wojny światowej – zanim ofiarowano im poniemieckie „ziemie odzyskane” – zamieszkiwali kresy wschodnie II RP.
Przyczyny lokalne na Dolnym Śląsku mogą być identyfikowane z oddziaływaniem KGHM i tamtejszych silnych związków zawodowych. Widać to zwłaszcza na mapie powiatów, gdzie niebieskie są powiaty polkowicki i lubiński. Jeżeli to tam mieszka większość pracowników Legnicko-Głogowskiego Okręgu Miedziowego, to do nich mogła trafić retoryka prozwiązkowa. Byłyby to wtedy jedne z niewielu rejonów, na które wpływ mogła mieć „walka o elektorat”.
Moim zdaniem (choć może błędnym) regiony dawnego zaboru pruskiego, przysłowiowo lepiej rozwinięte, a na pewno pozostawione kiedyś z lepszą infrastrukturą do rozwoju zagłosowały na Komorowskiego ponieważ dla nich obiecywany dynamiczny rozwój będzie korzystny. Tak samo dla większych miast. Tymczasem ludzie z byłych terenów zaborów rosyjskiego i austriackiego zdają sobie sprawę, że, podkreślam, obiecywany wzrost z pominięciem stopniowego unowocześniania, robienie wszystkiego „od razu” zaszkodzi tylko tym terenom, a ludzie mniej zamożni staną się na prawdę biedni. Dodałabym jeszcze kwestię mentalności np. mnie zawsze w szkole uczono że gospodarka zaboru pruskiego prężnie się rozwijała, natomiast pozostałe tereny były zacofane. Wpajanie od dziecka takich poglądów rzutuje podświadomie na dorosłe życie.
Białostocczyzna i Podlasze (co wskazuje sama nazwa Pod-Lachami, a nie po lasem) historycznie należała do Wielkiego Księstwa Litewskiego, dzisiejszej Białorusi przez 500 lat, a Polaskie było tylko 20, od 1919 do 1939. Do tej pory zamieszkują ją etniczni Białorusini. Wystarczy pojechać na wieś i posłuchać dialektu w którym rozmawiają, no i po prostu ich zapytać kim się czują. Na tamtych terenach jest mocno zakorzeniona tradycja lewacka, czyli SLD. A to nie ze względu na poglądy, a na autorytet i szacunek do ziomka Cimoszewicza. A jak wiemy ten poparł Komorowskiego.
Ot cała historia.
Granice województw II RP są pewnym uproszczeniem, nie tylko dlatego, że się przecież zmieniały, jak też nie pokrywały się całkowicie z granicami zaborów, a przede wszystkim są sprawą wtórną – bo nie pasuje tu obecność elektoratu J. Kaczyńskiego w części d. województwa pomorskiego, w tym na Kaszubach, choć odpowiedź na taki stan rzeczy pojawia się w artykule.
J. Kaczyński wygrywa w całym Królestwie Kongresowym, Galicji, Kaszubach etnicznych (niebieska plama w Prusach Zachodnich) i cz. Kociewia – czyli w gminach o największym odsetku ludności autochtonicznej – o największych związkach kulturowych z regionem zamieszkania, ale też w bogatych, ze względu na surowce, gminach Dolnego Śląska. W przypadku Kaszub warto zauważyć, iż J. Kaczyński wygrywa w niemal wszystkich gminach, w których odsetek ludności, posługującej się językiem kaszubskim wynosi przeszło 20%, poza wyjątkami gmin strefy suburbanizacyjnej Trójmiasta, gdzie przegrywa minimalnie (ok. 49,5: 50,5%).
B. Komorowski zaś zwyciężył w byłym Zaborze Pruskim (Śląsk, Brandenburgia, Pomorze, Prusy Wschodnie i Zachodnie poza Kaszubami etnicznymi, W . Ks. Poznańskie), miastach, kumulujących ludność napływową, ośrodkach wczasowych oraz terenach zamieszkiwanych przez mniejszości etniczne. Co do Podlasia, owszem – wpływ Tylży, ale trzeba zauważyć, że najwyższy odsetek głosów w Polsce kandydat zdobywa w gm. Czyże (93,0%), gdzie odsetek ludności białoruskiej i poleszuckiej wynosi 81,6% (najmniej polska etnicznie gmina w Polsce), ale też w pozostałych gminach z większością białoruską (Orla, Dubicze Cerkiewne, Hajnówka), litewską (Puńsk), niemiecką oraz w gminie Wisła (przed wojną bodajże najbardziej polską w strukturze narodowościowej), w której większość stanowią luteranie, dalej wspólnoty ewangeliczne, później zaś dopiero katolicy.
Co do dolnegośląskiego i KGHM-u to koleżanka (rodzina to pracownicy tejże firmy) powiedziała, że chodzi tu o prywatyzację tego zakładu. Mimo przedwyborczych zapewnień Tusk i tak wróci do swoich pomysłów.
@Porui – I dobrze!
co do artykułu – bardzo ciekawy, świeże spojrzenie na temat.
Panowie, uwaga merytoryczna – Śląsk nigdy nie był pod zaborem. Odpadł w całości ok Rzeczypospolitej kilka wieków przed zaborami.
Świetne zestawienie. Robiłem podobne w 2005 r. – wynik niemalże identyczny.
Ogólnie zgoda poza pkt. d) Napoleoński Obwód Białostocki.
Wystarczy zestawić granice kongresówki z obwodem – a widać że diagnoza jest błędna.
Za Kaczyńskim głosowały zachodnie części obwodu – zamieszkałe przez etnicznych Polaków, za Komorowskim (jedno z najwyższych poparć w Polsce) etniczni Rusini i Litwini.
(powiaty „Obwodu Białostockiego”: Białystok, Bielsk i Siemiatycze podzielone na pół, powiat moniecki zamieszkały przez Lachów na niebiesko, powiat hajnowski – rusinów na pomarańczowo)
W dużej mierze podział zgodny jest tez z podziałami religijnymi (a te oczywiście z etnicznymi).
A więc w dużym skrócie:
Za Kaczyńskim – ziemi zaboru rosyjskiego i austriackiego minus duże miasta i tereny zamieszkałe przez mniejszości narodowe.
Za Komorowskim – ziemie poniemieckie i ziemie zaboru niemieckiego minus wyspa osadnicza na Dolnym Śląsku i tereny zamieszkałe przez drobną szlachtę na Kaszubach.
Przewagę we fragmentach na Dolnym Śląsku Kaczyńskiego można tłumaczyć tym, że ludność tam osiedlała się po wojnie w ten sposób,że przenosiły się ze wschodu całe miejscowości . Z pociągów wysiadała zwarta społeczność z wybranym już wójtem i całą nienaruszoną strukturą społeczną. UB prowadziła systematyczną politykę rozbijania tych wspólnot.
Podlasie jest „przedmurzem” Polesia i nie ma nic wspólnego z Lachami (Polakami). Słowo- nazwa Lach wywodzi się z języka Tureckiego lub Tatarskiego-dokładnie nie pamiętam, (Lechistan). Przejęte zostało przez Ukraińców i Rusinów(nie mylić z Rosjanami) na Dzikich Polach i mniejszości Tatarskie zamieszkujące Białostoczyzne i Podlasie i Polesie. Nazwa Podlasie istniała jeszcze zanim Polanie i Litwini dotarli na te tereny.
http://www.newsweek.pl/artykuly/wydanie/1211/jeden-prezydent–dwie-polski,61723,1
Tu dobry i rzeczowy wywiad z prof. Marody, trafnie (atm)wskazujący na taki akuratnie podział Polski na dwa światy. Pozdrawiam.
KM
Trudno się nie zgodzić z tezą z artykułu. Brakuje jednak jeszcze naniesionej mapy granic zaborców. Na Komorowskiego zagłosowały „ziemie odzyskane” i dawny zabór pruski. Za to naciągane jest że Warszawa i Kraków to przesiedleńcy ze wschodu. Na mapie słabo to widać, ale wszystkie miasta wojewódzkie (poza Lublinem) poparły Komorowskiego. Na Suwalszczyźnie z kolei Litwinów jest zdecydowanie za mało aby to ich głosy zadecydowały, tutaj raczej świadomość, że Komorowski ma tam działkę, jest swój więc może coś załatwi (to tak jak duże poparcie dla Napieralskiego w Szczecinie). Podobnie jest z okolicą Puszczy Białowieskiej, tam zadecydowało jednoznaczne poparcie Komorowskiego przez Cimoszewicza niekwestionowanego który w regionie jest niekwestionowanym autorytetem.
Artykuł z Newsweeka niestety nie jest dostępny w internecie. Na Dolnym Śląsku Kaczyński wygrał, w niektórych gminach takich jak: Kostomłoty, Udanin, Wiązów ponad 59%, Borów 58%, Domianów 55% Jordanów Śląski, Prusice i kilka innych gmin, do których przylegają gminy , w których zdecydowanie zwyciężył Komorowski – jak to wytłumaczyć:-) . W lubuskim Kaczyński wygrał jedynie w Szlichtyngowej. Trzeba pamiętać, że przesiedlenia to był dopiero początek atomizacji społeczeństwa polskiego . Cały okres stalinizmu to żmudna systemowa praca UB nad rozbijaniem społeczności i organizowania jej na nowo.
Jestem Pomorzaninem i mieszkam na Pomorzu. Ludności pochodzenia pomorskiego zostało tu niewiele. W moim miasteczku ok. 30%. Podobnie jest w innych okolicznych miasteczkach. Tak samo jest w Toruniu i Bydgoszczy. Nawet na wsiach jest spory procent ludności z innych terenów. Przybysze pochodzą z różnych regionów Polski obecnej jak i przedwojennej. Według mego rozeznania miejscowi w 80 -90% głosują na PIS. Dzieci i wnuki tych co osiedlili się po 1945r. to prawie w całości elektorat PO. W tej części Pomorza w której mieszkam nikt nie musi mi mówić kim jest. Po prostu bez problemu rozpoznaję pochodzenie. Ci którzy się tu osiedlili, ich dzieci i wnuki są po prostu inni. Proszę nie rozumieć tego jako krytykę. To są między innymi moi sąsiedzi których cenię i szanuję. Jednakże nasze spojrzenie na sprawy państwa są bardzo odmienne. Stąd moim zdaniem takie proporcje wyborcze.
Można podsumować to następująco:
1. Ludność autochtoniczna – PIS / ludność napływowa(Ziemie Odzyskane, duże miasta) – PO
2. Katolicy – PIS / Niewierzący, prawosławni itd. – PO
3. Polacy o silnej tożsamości narodowej – PIS; nie-Polacy(Białorusini), Polacy zgermanizowani (zabór pruski), Polacy o słabej tożsamości narodowej – PO
Pozdrawiam
Pierwszy raz trafiłem na tę stronę, a mapa? No cóż. Bardzo interesująca. Zastanawia mnie pojęcie “długiego trwania”. Jak się ono ma do woj. Poznańskiego, albo Pomorza?