Obiecałem czytelnikom ciąg dalszy artykułu Facebook a Twitter. Ale zanim go napisałem, pojawiły się niesamowite dane statystyczne.
Otóż okazało się, że po wzroście 750% w r. 2008 i jeszcze większym później (luty 2008-luty 2009 nawet 13-krotnym!) wzrost oglądalności serwisu twitter.com się zatrzymał. Obecnie udział Twittera w ruchu w amerykańskim internecie zaczął spadać!
Ponieważ wzrost używania serwisu Facebook.com nie tylko nie spada, ale wręcz rośnie, oznacza to, że mamy tu do czynienia z różnicą bardzo istotną. Diagnoza moja jest następująca.
Twitter stał się (przynajmniej w USA) publiczną infrastrukturą publikacyjną – odpowiednikiem SMS-a wysłanego do całego świata. Nie jest serwisem internetowym, ale infrastrukturą pozwalającą na wymianę informacji między różnymi systemami. Twittowanie dzieje się automatycznie – to rozmaite programy czy „bramki” wysyłają ogromną część treści, która trafia do systemu Twittera.
Twitter jest scentralizowany – trzyma cały strumień wiadomości i jest w stanie go kontrolować: to jego niezwykła siła. Ale nie jest serwisem internetowym, do którego człowiek się „klei”.
Facebook to zupełnie co innego: spersonalizowany Internet. To nowy sposób korzystania z Internetu, pozwalający sobie w inny sposób radzić z nadmiarem informacji. To największy wróg Google, bo walczy z Googlem w punkcie dla Google’a najważniejszym.
Otóż sukces Google wziął się stąd, że ta wyszukiwarka jako pierwsza potrafiła sobie poradzić z nadmiarem informacji, jaki jest w Internecie, tzn. z sytuacją, kiedy stron internetowych na temat, który mnie interesuje jest tak wiele, że nie jestem ich wstanie przeczytać. Brin&Page wynaleźli Page Rank, który pozwolił wśród takich stron wskazać te, które mają najwyższy autorytet, a więc od których swoją lekturę należy zacząć.
Niestety (dla Google), Page Rank powstał 11 lat temu, a od tej pory Internet intensywnie się rozwinął. W tej chwili jest już za dużo stron o wysokim autorytecie na tematy, które mnie interesują, bym mógł się z nimi zapoznać. Aktualnej, ważnej informacji w Sieci jest tyle, że nie jestem w stanie jej ogarnąć: jestem jak człowiek, który chciał pić, więc wskoczył do studni.
Tymczasem głównym zadaniem Facebooka jest ograniczanie dostępnej informacji na podstawie tego, co interesuje ludzi z mojego środowiska. Facebook spełnia misję Google organizując światową informacje i czyniąc ją dostępną i użyteczną, ale robi to w sposób znacznie lepszy: nie pod kątem każdego, przeciętnego użytkownika Internetu, ale pod kątem ludzi z mojego środowiska. I tutaj – choć Google próbuje walczyć na tym polu – będzie mu bardzo trudno walczyć z Facebookiem.