Przy okazji awansu kardynała Grzegorza Rysia na metropolię krakowską miałam głębokie poczucie: WTF? Dlaczego wokół słychać, że tak być nie powinno, że biskup jest zaślubiony swojej diecezji i nie powinien jej zmieniać??? Przecież w mojej bazie wszystkich urzędów senatorskich I RP wyraźnie widać, że awanse biskupie były zwyczajnym porządkiem rzeczy! Spójrzmy więc w moje dane i przyjrzyjmy się, jak to wyglądało w „dawnych, dobrych czasach”.
Moja baza jest przedstawiona i opisana w artykule House of Networks: the Polish-Lithuanian Senate (1569–1795) as Parliamentary Representation of the National Social Network (of Women?) opublikowanym w czasopiśmie „Przeszłość demograficzna Polski” nr 41 (2019), ss. 33–56 (DOI: 10.18276/pdp.2019.41-02). Analizowałam tam wszystkich senatorów, tutaj skupię się na duchownych.
Pierwotnie (od 1468 r., od utworzenia Senatu) w Senacie zasiadali następujący biskupi rzymskokatoliccy (w porządku zasiadania w senacie: im wyższe miejsce, tym bliżej króla):
- arcybiskup gnieźnieński
- arcybiskup lwowski
- biskup krakowski
- biskup kujawski
- biskup wileński
- biskup poznański
- biskup płocki
- biskup warmiński
- biskup łucki
- biskup przemyski
- biskup żmudzki
- biskup chełmiński
- biskup chełmski
- biskup kijowski
- biskup kamieniecki
Potem doszły jeszcze trzy urzędy:
- biskup inflancki (od 1583)
- biskup smoleński (od 1636)
- metropolita kijowski unicki (od 1790)
Dla porządku możemy pominąć tych trzech późniejszych, zresztą ich siedziby są teraz daleko od granic Polski (odpowiednio: Łotwa, Rosja i Ukraina). Pozostaje nam piętnaście stolic biskupich (w tym dwie arcybiskupie: Gniezno i Lwów).
Łącznie w tym czasie mieliśmy 324 biskupów (różnych osób), ale par (osoba, stolica) było już 512. Można więc powiedzieć, że zmiana stolicy biskupiej nie była czymś powszechnym, co więcej – większość biskupów zasiadała w życiu na tylko jednej stolicy biskupiej (nie mówimy tu o biskupach pomocniczych, którzy dostawali tradycyjnie tytularne stolice w jakichś dawno opuszczonych diecezjach w Azji Mniejszej czy Afryki Północnej).
Pamiętajmy jednak o tym, że biskupi mieli swoją hierarchię (przedstawioną powyżej). Czym innym był biskup kamieniecki (ze stolicą w Kamieńcu Podolskim), a czym innym Prymas (arcybiskup gnieźnieński). Skoro rwetes pojawił się przy okazji awansu kard. Rysia na arcybiskupstwo krakowskie (do 1925 r. Kraków był jedynie stolicą zwykłej diecezji, więc przez cały omawiany okres był to tylko biskup, nie arcybiskup), więc skupmy się na trzech pierwszych.
Arcybiskupów gnieźnieńskich (prymasów) mieliśmy w tym czasie 38: od Jakuba z Sienna (zm. 1480) do ks. Michała Poniatowskiego (zm. 12 VIII 1794). Jednak tych 38 biskupów łącznie zajmowało łącznie 99 pozycji. Można więc powiedzieć, że przeciętnie prymas kierował dwiema diecezjami przed ostatecznym awansem. Tylko czterech prymasów nie miało żadnej innej stolicy wcześniej, przy czym pierwszy, Jan Gruszczyński był wcześniej biskupem kujawskim i krakowskim, ale to przed powstaniem Senatu (rokiem 1468). Pozostali to kanclerz Jan Łaski (wprost z kanclerstwa został prymasem w r. 1510), Adam Komorowski (mianowany w 1748) i Gabriel Podoski (mianowany w 1767 r.).
Z drugiej strony mieliśmy dwóch rekordzistów, którzy mieli przed archidiecezją gnieźnieńską po cztery inne stolice. Maciej Łubieński (1572-1652) był wcześniej kolejno: biskupem kamienieckim, chełmskim, poznańskim i kujawskim. Zaczął więc od najniższego w hierarchii stanowiska, a skończył na najwyższym. Podobnie było w przypadku Piotra Gamrata (1487-1545), który był wcześniej kolejno biskupem kamienieckim, przemyskim, płockim i krakowskim.
Arcybiskupów Lwowskich mieliśmy 26. Tutaj rotacja była zdecydowanie mniejsza. Aż 20 z nich nie miało żadnego innego stanowiska w Senacie. Było za to dwóch, którzy poza stolicą we Lwowie mieli dwie inne stolice biskupie: Andrzej Borzyszewski (zm. 1510) był wcześniej biskupem przemyskim a potem awansował do Gniezna, zaś Wacław Sierakowski był najpierw biskupem inflanckim (czego nie liczymy, jak napisałam wyżej), a potem kolejno biskupem kamienieckim i przemyskim.
Jak więc zatem wygląda w przypadku biskupów krakowskich? Odpowiedź: podobnie jak w przypadku prymasów. Dwóch z nich miało po pięć stolic, a tylko pięciu po jednej. Jednego z rekordzistów już opisałam, to Piotr Gamrat, który z diecezji krakowskiej awansował na prymasostwo, zaś drugi to Stanisław Dąmbski, zmarły w 1700 r., rok po nominacji na biskupstwo krakowskie, który aby na nie awansować, musiał przejść wcześniej przez stolice biskupie w Chełmie, Łucku, Płocku i Włocławku (Kujawy). Tych pięciu pojedynczych to Jan Lutkowic z Brzezia, który przed powstaniem Senatu zdążył być już biskupem kujawskim, jego następca Jan Rzeszowski (z rodziny właścicieli miasta Rzeszowa, wcześniej podskarbi koronny), Jan Konarski (zm. 1525), Jan Lipski (wcześniej podkanclerzy koronny) i Franciszek Krasiński (również podkanclerzy koronny przed nominacją na biskupstwo krakowskie).
Było więc zupełnie normalne, że biskupem krakowskim zostawał ktoś na ukoronowanie swojej kariery. W przypadkach pięciu (z 32) biskup krakowski awansował na arcybiskupstwo gnieźnieńskie (Gamrat, Maciejowski, Oleśnicki, Latalski i Fryderyk Jagiellończyk), w pozostałych przypadkach był to szczyt kariery. Można powiedzieć, że bardzo rzadkie były przypadki, że biskupem krakowskim zostawał ktoś, kto wcześniej nie był biskupem diecezjalnym. Zdarzało się to tylko w przypadku ministrów: podskarbich i podkanclerzych.
Jeśli więc ktoś myśli, że to słynne zdjęcie, które wykonała jedna z zakonnic na Forum Katoliczek i Katolików, pięć dni przed ogłoszeniem nominacji kard. Rysia na archidiecezję krakowską powstało przypadkiem, to jest w głębokim błędzie… Nominacje biskupie to moja naukowa specjalność!
