Matka Cezarego Baryki to mój prapradziadek Karol Minakowski

Pamiętacie, jak na pierwszych stronach Przedwiośnia Stefan Żeromski opisuje matkę Cezarego Baryki? Zaraz Wam pokażę, że to niemal ta sama historią, jaką Bolesław Limanowski opisuje swego współlokatora z zesłania w Archangielsku — mojego prapradziadka Karola Minakowskiego. Zobaczcie zresztą sami. Jak dacie radę doczytać do końca, to będziecie mogli się ze mnie pośmiać.

W Przedwiośniu, w wydaniu z 1928 na str. 2–3 czytamy:

Już poraz pierwszy, wnet po ślubie, jadąc przez Moskwę, pani Baryczyna (Jadwiga z Dąbrowskich) wsławiła się była pośród Polonii rosyjskiej rozmową z »jamszczykiem«. (…) Kiedyindziej, już jako małżonka dobrze sytuowanego urzędnika, pragnąc przyczynić się w miarę możności do powodzenia i awansów męża, zaszkodziła mu znamiennie swą niedostateczną znajomością arkanów mowy rosyjskiej. Było to na balu publicznym w mieście gubernialnem pod Uralem. Bal ów zaszczycił swą obecnością miejscowy gubernator, oraz jego dorastająca córka. Pani Barykowa po przetańczeniu walca miała szczęście znaleźć przypadkiem miejsce obok córki gubernatora, zapragnęła zawiązać miłą rozmowę z dziedziczką poduralskiej potęgi. Zapragnęła skorzystać z chwili, i coś zrobić dla męża przez pozyskanie przychylności córki gubernatora. Nie wiedziała, od czego zacząć rozmowę, wahała się i gubiła w niepokoju, coby tu powiedzieć… Wreszcie znalazła! Widząc śliczną różę, przypiętą do stanika uroczej gubernatorówny, pani Baryczyna z zachwytem, rozpływając się w uniesieniu, tonąc w uśmiechach uwielbienia, wyrzekła:
— »Ach, kakaja u was krasnaja roża!«
Jakież było jej zdumienie, ba! przerażenie, gdy dziewczę gubernatorskie omdlewająco-bolesnym dyszkantem poczęło wołać w kierunku ojca:
— Papieńka! Papieńka! Mienia zdieś obiżajut!
Skądże pani Jadwiga (z Dąbrowskich) mogła wiedzieć, że polska róża to nie »roża« tak, zdawało się, z brzmienia podobna!

Z kolei w Pamiętnikach Bolesława Limanowskiego (t. I, Warszawa 1957, str. 385–386) czytamy pod rokiem 1864:

Wkrótce, po miesiącu, może po dwóch, dostałem współlokatora. Był nim Karol Minakowski, tancerz z baletu warszawskiego. Został uwięziony jako poborca narodowy. Znaleziono przy nim kwity, lecz w żaden sposób komisja nie mogła go zmusić do zeznań. Odpowiadał, że kwity znalazł przypadkowo, a na wszystkie podstępne pytania i groźby odpowiadał upartym milczeniem. Nie mogąc niczego się od niego dowiedzieć wysłano go tylko na wygnanie. Ze względu na jego zawód tancerski gubernator zatrzymał go w Archangielsku, prawdopodobnie na życzenie swej żony, po pewnym bowiem czasie powołała go ona na nauczyciela tańców w szkole żeńskiej, której była protektorką. Z tego powodu pocieszny zdarzył się wypadek. Wypadało, ażeby Minakowski udał się osobiście do gubernatorowej i podziękował jej za okazaną mu łaskę. Lecz w jakim języku miałby wypowiedzieć swoje podziękowanie? Umiał mówić tylko po polsku. Napisaliśmy więc mu po rosyjsku, co miał powiedzieć. Zaczynało się to tak: „Czest’ imieju predstawit’sia Waszemu Wysokioprewoschoditielstwu, ja Karl Minakowski, artist tieatra warszawskawo itd”. Minakowski nauczył się tego na pamięć i wyrecytował to przed nami parę razy poprawnie. Na audiencji jednak u gubernatorowej zmieszał się i wyrecytował: „Ja, Karl Minakowski, tieatr warszawski” itd. — Gubernatorowa uśmiała się i opowiadała o tym swoim znajomym.

Jak widać, nie Baryczyna tylko Minakowski, nie pod Uralem tylko nad Morzem Białym, nie córka gubernatora, tylko jego żona… Ale i tak mowa jest o tańcach i przyjęciach. Gubernatorowa powtarzała znajomym, a Limanowski Żeromskiemu…  Stefan Żeromski urodził się w roku 1864. W głębi Rosji nie bywał, za to w 1892 r. wyjechał do Szwajcarii. Czytamy w II tomie Pamiętników Limanowskiego (s. 512):

Zjednoczone Stronnictwo Socjalistyczne rosło w liczbę, w środki materialne i wpływy (…) Krauz, ktory z początku był niepewny, okazywał pewną dążność opozycyjną, stał się gorliwym wyznawcą jedności całego obozu. Zjednał on nawet Zielińskiego, wyznawcę anarchizmu, że i ten wraz z żoną przyłączył się do Stronnictwa. To jeszcze bardziej nasz dobry stosunek z Zielińskim wzmocniło. W tym to czasie poznajomili nas oni z Żeromskim, z żoną którego Zielińska kolegowała na jakiejś pensji, i z córkami Bociańskiego.

Gdy więc widzimy Cezarego Barykę, który w Przedwiośniu idzie na czele demonstracji robotniczej, to możemy tu znowu dostrzec znajome echa… Potem, w 1910 r. Żeromski był jednym z sygnatariuszy listu, który w „Przedświcie” (to czasopismo, organ PPS, nie mylić z Przedwiośniem!) opublikowano w grudniu 1910 r. z okazji 75. urodzin Limanowskiego. List ten zaczynał się od słów: „Do Bolesława Limanowskiego. Nestorowi socjalizmu polskiego cześć!”.

To nie jest oczywiście wszystko, co Nestor Polskich Socjalistów, mający ulicę w każdym polskim mieście, napisał o moim prapradziadku. W dalszej części czytamy:

Minakowski był dobrym i starannym nauczycielem tańców. Ażeby mieć większy zarobek, wynajął salę i zorganizował wspólną naukę. Dla zachęcenia innych niemal wszyscy jego znajomi zapisali się na uczniów, ja też zapisałem się i chodziłem stale. Nie trwało to jednak długo. Ponieważ zesłanym zostało wzbronione wszelkie nauczanie, więc gubernator, niepewny, czy dotyczy to tańców, zwrócił się z zapytaniem w tej sprawie do ministerstwa. Odpowiedź nadeszła, że nie wolno uczyć i tańców, ponieważ chodzi o to, ażeby zesłani jak najmniej mieli stosunków z mieszkańcami. Wskutek tego i lekcje w szkole żeńskiej odpadły. Minakowski jednak i nadal w domach prywatnych zajmował się nauczaniem tańców. Patrzano na to przez palce, zapewne z pokolenia gubernatora. 

Aż do końca pobytu mego w Archangielsku mieszkaliśmy razem. Dobry człowiek, dobry tancerz, pod względem umysłowym był bardzo ograniczony. Łaknął jednak wiedzy, uczył się pilnie, lecz ciężko mu wszystko przychodziło. Z początku zamęczał mnie swoją muzyką, grał bowiem na skrzypcach i wprawiał się w tej grze codziennie. Następnie jednak uregulował swe godziny, ażeby z moimi godzinami pracy nie wchodziły w kolizję.

Wnuk Karola Minakowskiego, mój dziadek, prof. dr Wacław Minakowski (biochemik) pokazywał mi to, gdy byłam nastolatką. Zwróciłam dziadkowi uwagę na te niepochlebne słowa Limanowskiego o polocie umysłowym jego dziadka. Odpowiedział coś pokrętnie, że dla takiego giganta jak Limanowski wiadomo, że Karol Minakowski orłem nie był. No, cóż — mogłam to wykropkować, mogłam udawać że tego tu nie ma (i tak przecież nikt nie zajrzałby do oryginału). Ale zostawiam — możecie się ze mnie pośmiać.

W każdym razie przyjaźnili się obaj i po powrocie z zesłania, gdy Karol Minakowski wrócił do pracy w balecie warszawskim (w Teatrze Wielkim). Chodzili razem na imprezy, obiady i do teatru, o czym możecie sobie sami doczytać w pamiętnikach Limanowskiego. Ważne że jeśli Nestor Polskich Socjalistów powiedział o nim „dobry człowiek”, to coś musiało znaczyć…

Portrety Karola Minakowskiego i Bolesława Limanowskiego z czasów wspólnego pobytu w Archangielsku. Źródło: B. Limanowski, „Pamiętniki”, Warszawa 1957

Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.