260 lat temu, 15 września 1765 r., w parafii p. Marii na Nowym Mieście w Warszawie, książę Michał Poniatowski udzielił ślubu Teresie Krajewskiej i Józefowi Radzickiemu, praprapradziadkom mojej babci Zofii z Radzickich Minakowskiej. W Tomie I Dzieł Adama Naruszewicza (wydanie 1778) jest piękny wiersz z okazji tej uroczystości.
Ciut przesadziłam: Michał Poniatowski, którego brat Stanisław rok wcześniej został królem, był dopiero opatem czerwińskim (ale już z tytułem książęcym). O uroczystości donosiła gazeta „Wiadomości Warszawskie” 71/1765, s. 8:

Jaśnie Oświecony Jegomość Opat Czerwiński zjechawszy zaproszony do Kościoła Farnego Panny Maryi, dnia zaonegdajszego, dawał tamże w przytomności dystyngwowanego Państwa Ślub Ichmościom Państwu: Krajewskiej Instygatorównie Koronnej i Radzickiemu Cześnikowi Zakroczymskiemu.
Pan młody (Józef Radzicki) i książę Michał byli rówieśnikami: obaj mieli 29 lat. Trzy lata starszy (32 lata) był Adam Naruszewicz – wtedy jeszcze jezuita, potem biskup, ale wciąż – poeta. I to pewnie najsłynniejszy polski poeta klasycystyczny.
Cała trójka działała potem w pierwszym polskim nowoczesnym rządzie: Radzie Nieustającej. Adam Naruszewicz był jej sekretarzem, zaś Michał Poniatowski i Józef Radzicki byli konsyliarzami. Potem wszyscy trzej byli w Sejmie Wielkim: Radzicki jako poseł (i członek Deputacji do Układania Konstytucji), zaś dwaj pozostali jako senatorowie. Zaś ojciec panny młodej, Jan Chryzostom Krajewski, był instygatorem koronnym czyli, dziś powiedzielibyśmy — prokuratorem generalnym RP. Zmarł w 1781, ale wszystko zostało w rodzinie, bo potem urząd ten przejął jej brat, Bartłomiej i był nim aż do 1794 r.
A oto wiersz, którym uświetnił zaślubiny 260 lat temu Adam Naruszewicz:
Nie jestem wieszczek, ani który z owych
Mędrców chaldejskich, co z gwiazd złotogłowych
Wróżyli biegu lub jasności, o tym,
Co ma być potym.
Czy czarnym płaszczem noc nieba okryje,
Czy na nich orszak srebrnych kul rozwije,
Czy wdzięczną zdarzy czas, czy smutną porę:
Za jedno biorę.
Świeciły piękne nad Egeą zorze,
I wiatr łagodnym tchem nastrzępiał morze;
Kiedy laceńska uchodziła dama
Z synem Pryama.
Ale to morze zdradliwie spokojne,
Wylało na brzeg Frygów Greki zbrojne;
Że potym Parys widział we krwi swoję
Tonącą Troję.
I w owéj sławnéj do Kolchów wyprawie
Sprzyjał pogodny czas Jazona nawie;
Wszystko się wiodło: małżonki atoli
Niedostał gwoli.
Wiele mu niecna Medea zbroiła,
Pobitych dziatek dom krwią napoiła,
I jeszcze skrzydła przyprawiwszy z piekła,
Na wiatr uciekła.
Zawodne, zdaniem mym, to szczęście bywa,
Co nie z nas, ale z przypadków wypływa;
Jeśliś sam dobry, bądź dobréj nadzieje,
Choć zły wiatr wieje.
Za najpewniejsze ja mam prognostyki,
Mądrość, rozsądek, wstyd, umysł nie dziki,
Statek, poczciwość; że ta będzie w szczęściu
Po swym zamęściu.
Ale ta jeszcze, która z dobrotliwéj
Boga swojego ręki, krom cnotliwéj
Wzięła zewnętrzne ciała wdzięki, duszy,
Niech lepiéj tuszy.
Rozniecaj ognie nazawżdy, Himenie!
Oddawaj ślubne małżonkom pierścienie,
Zwijaj równianki, osypuj ich szaty
Wonnemi kwiaty.
Każdy czas sprzyja téj, ukochał którą
Najwyższy Stwórca z opatrzną naturą;
Która zbiór wszelkich cnót, imienia sławę,
Ma za wyprawę:
W każdéj pomyślnie czas sprzyja godzinie
Téj, któréj godna krew od przodków płynie,
Która cnót z pieluch miała przykład rzadki
Z ojca i matki.
O tobie Muza wdzięczne nuci pienia,
Zacna Tereso! na którą z zrządzenia
Niebios, a k’woli twojéj, miłość święta
Wkłada dziś pęta.
Wkłada te złote i te słodkie pęta,
W których nie płocha kryje się ponęta,
Lecz wiara, statek, i co czynić może
Szczęśliwym łoże.
Nie próżne o tym nam wróżki zaiste
Głoszą, że w dobry czas progi ojczyste
Porzucasz, kiedy otwiera ci wrota
Piękność i cnota.
Za tobą pójdą droższe nad klejnoty
W dom Radzickiego zgoda, pokój złoty;
I uszczęśliwić cokolwiek sowicie
Ma jego życie.
Wszakżeś szczęśliwsza i sama z téj miary,
Że ci Bóg zdarzył dobroć równéj pary,
Żeś równie wzięła w Józefa osobie,
Co on wziął w tobie.
Początek, w wydaniu z 1778 r. (tom I, s. 143-146) wygląda tak:

Nie wiem, ile lat miała panna młoda, moja prapraprapraprababcia Teresa Józefa Maria Krajewska. Ochrzczono ją dopiero 9 lat przed ślubem. Jej akt chrztu wygląda następująco:
Ślasy, parafia Węgrzynowo. Dnnia 11 września roku bieżącego 1756. Przeze mnie Nikodema Milewskiego dopełnione są ceremonie Chrztu nad córką Jaśnie Oświeconego Jana Chryzostoma Krajewskiego, Instygatora Koronnego [dziś: prokurator generalny], i Krystyny z Czosnowskich kasztelanki warszawskiej [tj. córki kasztelana warszawskiego], małżonków ślubnych, której takie są nadane imiona: Teresa Józefa Maria. Rodzicami chrzestnymi Jaśnie Oświeceni Wielmożni Jakub i Anna z Czapskich Narzymscy, wojewodowie pomorscy, fundatorzy i kolatorzy tego kościoła w Bogatym.
Oto oryginał po łacinie.

Na nagrobku, który jest jednocześnie najstarszym grobem na Cmentarzu Starym w Płocku (najstarszy na Starym!) nie ma daty urodzenia. Jej grób wygląda tak:

Tak moją prapraprapraprababcię i jej grób opisał pół wieku po jej zgonie Ksiądz Antoni Brykczyński, w artykule „Cmentarz płocki” (w: „Korrespondent Płocki” 66 z 1877 (17 VIII 1877) str. 1.):
Czém dla Warszawy był dom p. kasztelanowéj Połanieckiéj, tém dla Płocka był w swoim czasie salon podkomorzyny Zakroczymskiéj. Była to matrona łącząca do staropolskich cnót–francuzką ogładę, macierzyńską dla młodych serdeczność, dawną otwartość i gościnność. Dla tego też drzwi jéj domu otwarte dla każdego, przestępowali równie chętnie młodzi wojskowi, urzędnicy i obywatele wiejscy–jak sędziwe matrony i ludzie wiekiem i godnością poważni. Umiała ona z taktem prawdziwie wyższéj kobiety, kierować w swym domu rozmową, a swoboda dana każdemu, lubo daleką była od sztywności, nigdy jednak nie zamieniła się w swawolę i najmniejszą niestosowność. Jedno spojrzenie, jedno słówko przezornéj gospodyni domu, umiało powstrzymać hulaszczy koncept lub niewłaściwe, zbyt lekkie odezwanie się. Młodzież ją lubiła i garnęła się do niéj, bo chociaż nie jeden młodzieniaszek, mimo nawet szlif i akselbantów, usłyszał nieraz w cztery oczy twardą reprimandę–to wiedział, że ona pochodzi z macierzyńskiego serca, które naprawiało a nie raniło i kierowało hojną dłoń, gotową zawsze z pomocą tam, gdzie jéj najwięcéj było potrzeba. Gdy więc u nas obecnie oddawna niema już podobnego salonu, będącego miejscem dokończenia wychowania i nabrania trudnéj sztuki życia z ludzmi, niechaj młode pokolenie wie przynajmniéj, że były u nas kiedyś takie świątynie spółecznego życia–i niechaj ich kapłanki w wdzięcznéj zachowa pamięci.
Płyta ciosowa z urną u góry, na niéj herb Trzaska i napis: „Tu zwłoki ś. p. JW. Teressy z Krajewskich Radzickiéj, podkomorzyny Zakroczymskiéj † 18 kwietnia 1828.”
Mogę powiedzieć, że stać ją było na to. Józef, jej mąż a mój praprapraprapradziadek zmarł 23 lipca 1793. Jego z kolei nagrobek, w kościele w Strzegocinie, wygląda tak:

Józef Radzicki był starostą nowomiejskim, czyli miał prawo do pobierania zysków z majątków państwowych wokół Nowego Miasta w powiecie płońskim. Po rozbiorach dobra państwowe (wtedy zwane: narodowymi) przejęło państwo pruskie, które wdowie wypłacało stałą pensję jako rekompensatę. Potem przyszedł Napoleon i utworzył Księstwo Warszawskie, potem było Królestwo Polskie, a kolejne władze nadal wypłacały pensję podkomorzynie Radzickiej… Ech…
Dwa lata przed śmiercią, w wieku 55 lat (hmm…, dwa lata więcej niż ja mam teraz, a trzy lata więcej niż ja miałam, gdy zrozumiałam, że jestem kobietą), Józef Radzicki podpisał się pod Konstytucją. Oto jego podpisy na obu oryginalnych tekstach Konstytucji Trzeciego Maja:

Józef Radzicki Podkomorzy y Poseł Ziemi Zakroczymskiey Deputowany do Konstytucyi z Prowincyi Wielkopolskiej M.P. [ręka własną] – egz. z Archiwum Potockich

Ten sam podpis na egzemplarzu Konstytucji w tzw. „Metryce Litewskiej”
Kolejne pokolenia wyglądają tak:
Józef Radzicki ok. 1736—1793
&1765 Teresa Krajewska ok. 1750-1828
ich syn:
Józef Jan Bogusław Radzicki 1781-1853
&1805 Antonina Pryska Madalińska 1782-1827
ich syn
Eustachy Józef Radzicki 1812-/1872
&1833 Ksawera Dalak 1813-1864
ich syn
Władysław Józef Radzicki ca 1842-1901
&1884 Róża Maria Karczewska ca 1852-1924
ich syn
Adam Stanisław Radzicki 1885-1941
&1908 Stanisława Helena Chmielińska 1884-1953
ich córka
Zofia Barbara Radzicka 1914–1991
&1941 Wacław Franciszek Minakowski, 1913–1994
ich syn
Jerzy Ryszard Minakowski 1942–2018
&1970 Wiesława Maria Kraszewska 1948–2012
ich córka:
Maria Jadwiga Minakowska, 1972–
czyli ja. Tej ostatniej na chrzcie nadano imiona Marek Jerzy, ale sąd 13 czerwca 2025 stwierdził, że to pomyłka, bo przecież jestem kobietą.
Ja zaś przypominam, że wciąż czekam na odpowiedź od biskupa tarnowskiego na mój list: Bóg stworzył mnie kobietą i namawianie mnie do poświadczenia nieprawdy wbrew jednoznacznemu osądowi sumienia jest kuszeniem mnie do grzechu śmiertelnego [pismo do biskupa]