Muszę to odnotować w sztambuchu, bo to zdarzenie niezwykłe: w Gazecie Wyborczej znalazłem wypowiedź, którą mógłbym sobie powiesić nad łóżkiem i nauczyć się jej na pamięć.
Od dzisiaj jestem fanem Jacka Dukaja, autora poniższych słów, które wypowiedział w wywiadzie p.t. Stan wojenny trzeba zrobić:
I moim zdaniem tak należy patrzeć także na ten polski kłopot ze stanem wojennym. Mówiąc hasłowo, stan wojenny jako fakt kulturowy trzeba ZROBIĆ. Tymczasem my czekamy z założonymi rękoma, aż zbiorowa podświadomość Polaków sama go przetrawi i poda w jakimś „naturalnym” schemacie, i wtedy dopiero będzie nam wolno na tym gotowcu grać (na dodatek ideologicznie „bezpiecznym” przez swoją anonimowość).
Ale po co?
Czego Polakom brakuje w popkulturze? (…) bezczelności, swoistego autorytaryzmu ducha, mocy zarażania swoimi wizjami. Że chociażby wszyscy naokoło wzruszali ramionami i wznosili oburzone okrzyki, nic mnie to nie obchodzi, nie potrzebuję uzasadnień rozumowych, ideowych, zeitgeistowych, środowiskowych: robię swoje, bo mnie porywa właśnie coś takiego – ale porywa tak mocno, że aż się to udziela odbiorcom, i oto nagle coraz więcej ludzi zostaje zassanych w moją wizję, w tym uprzedni krytycy.
Tę siłę mają Tarantino, Almodóvar, von Trier, Lynch itp. – w kinie widać ją dzisiaj najwyraźniej. (Tak właśnie Tarantino ostatnio „zrobił” swoją własną alternatywną II wojnę światową).
W Polsce sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero w ostatnich latach. Świadomość tych reguł cywilizacyjnych powoli dociera do Warszawy; tak interpretuję działalność Muzeum Powstania Warszawskiego, ale też niektóre próby Krytyki Politycznej. W pokoleniu trzydziestolatków pojawia się zresztą – o ile mogę to ocenić z mojej perspektywy – trochę więcej wystarczająco „bezczelnych”, osobnych twórców, niekryjących się już za trendami, ideami, modami, środowiskami.
[Wojciech Orliński, Stan wojenny trzeba zrobić (wywiad z Jackiem Dukajem, autorem książki „Wroniec”), w: Gazeta Wyborcza, dodatek „Duży Format”, 6 listopada 2009 http://wyborcza.pl/1,75480,7224800,Stan_wojenny_trzeba_zrobic.html]
Od siebie skomentuję tyle – że od dawna to czułem i starałem się w ten sposób działać. Temu miało służyć założone przeze mnie Stowarzyszenie Potomków Sejmu Wielkiego. Czasem jednak ulegałem naporowi defetystów, tłumaczących że przecież Unia Lubelska i Konstytucja 3 Maja nie były wcale niczym niezwykłym, że wynikały z zewnętrznych uwarunkowań, a tak w ogóle to… itd.
Pal ich sześć! Ja z naszej Rzeczypospolitej jestem dumny i będę to głosił, czy się to komu podoba, czy nie!
JA TEŻ! POPIERAM! Szczególnie ostatnie zdanie.