Mój idol, Craig Newmark, który mimo gigantycznej popularności „listy Craiga” czyli serwisu http://craigslist.org zdołał się oprzeć trendom robienia „ładnych serwisów” tylko po prostu tworzy system niezwykle użyteczny – napisał intrygującego posta w swoim blogu.
Właściwie to napisał o tym Jeremy Zawodny, którego książkę „High Performance MySQL” trzymam ciągle pod ręką, czyli Yahoo!-owy prekursor Matta Cuttsa. Ale Jeremy zacytował Craiga, który z kolei zacytował raport McKinseya, więc możemy przejść do sedna, czyli owego raportu McKinseya .Czytelnik sam trafi do oryginału, więc zamiast streszczać napiszę swój komentarz.
Wydaje się, że jesteśmy świadkami upublicznienia życia wewnętrznego organizacji. Zaczyna być widoczne, że powodzenie marketingowe osiąga się wtedy, gdy w mówieniu o firmie (blogosfera, twittery itp.) biorą udział wszyscy zaangażowani (pracownicy), a nie komórki PR. Ja jestem przyzwyczajony do sytuacji, w której pracownik pod groźbą wysokich kar finansowych nie powinien zdradzać tajemnic firmowych, a wg standardowych klauzul w umowie o pracę tajemnicą firmową może być praktycznie wszystko (np. nazwisko szefa, bo to już przecież podpada pod „strukturę organizacyjną”).
W sytuacji „staroświeckiej”, gdy ludzie spotykali się przy piwie/wódce/kawie i rozmawiali o tym, jak się pracuje, było oczywiste, że sporo takich tajemnic krążyło na zewnątrz, ale ich zasięg był ograniczony do „ludzi dobrze poinformowanych”, którzy mieli sporo znajomych w innych firmach. Dzisiaj, gdy ludzie spotykają się na Facebooku, Naszej Klasie, Twitterze itd. itp., siła rażenia takich plotek jest dużo większa.
Kampania Obamy pokazała, że skoro nie da się ograniczać zasięgu rażenia tych „insiderskich” informacji, to lepiej jest otworzyć się od razu i promować działania społecznościowe. Skoro i tak nie da się kontrolować wycieku tajemnic przez pracowników, to może zdjąć z nich klauzulę tajemniczości – niech wszyscy piszą o wszystkim?
Pytanie – czy korzyści z „transparentności” przewyższą straty związane z ujawnieniem tajemnic. Otóż wydaje się, że większość z tych tajemnic jest pozorna – dotyczy spraw nieistotnych, których poznanie przez potencjalną konkurencję nie byłoby żadną realną stratą. A jeżeli coś faktycznie powinno być tajemnicą to niech będzie nią naprawdę.