Genealogia jednego z kilku największych polskich filozofów XX wieku, Leszka Kołakowskiego (1927-2009) to cudeńko. Kalejdoskop. Jest tam wszystko, czego moglibyśmy chcieć: śmieszne nazwiska, żydowscy neofici, komunistyczni oficjele, Pierwsza Brygada, sanacyjni bonzowie i imigranci z Prus. Dla każdego stereotypu znajdziemy pożywkę.
No więc po kolei: kiedy w 1950 r. Leszek Kołakowski wyrzucał z Uniwersytetu Warszawskiego Władysława Tatarkiewicza, wuj Kołakowskiego (brat matki), Stefan Pietrusiewicz, był wiceministrem budownictwa w rządzie Józefa Cyrankiewicza. Wkrótce potem wuj-minister awansował na ministra i zasiadał w kolejnych PRL-owskich rządach aż do roku 1965. Dopiero po odejściu wujka z Rady Ministrów Kołakowski został usunięty z PZPR w r. 1966 i ostatecznie emigrował w 1968.
Ciekawe, że w obszernym artykule nt. Kołakowskiego zamieszczonym w Wikipedii, nazwisko panieńskie matki tego filozofa w ogóle się nie pojawia. Nie dowiemy się więc w ogóle o tym, że Kołakowski miał tak wybitnego wuja. Że wszyscy, którzy oglądają bloki z „wielkiej płyty” mogą od teraz pamiętać, że przez prawie cały okres gomułkowski w Polsce za budowę tych bloków odpowiadał (jako minister budownictwa) rodzony wujek wielkiego filozofa.
Ale żeby nie było tak lustracyjnie, to minister Pietrusiewicz miał brata. I ten brat, to jest pamiętany, owszem. Przynajmniej w „czerwonym Radomiu”. Gdy bowiem Leszek Kołakowski otrzymywał honorowe obywatelstwo Radomia, to wspominano, że jego wuj Wiktor, był przed wojną prezydentem Radomia. A i owszem, w latach 1930-34, gdy Leszek Kołakowski miał 4-7 lat, drugi brat jego matki Lucyny z Pietrusiewiczów, Wiktor Pietrusiewicz, był prezydentem tego miasta. W kompendium Czy wiesz, kto to jest? Stanisława Łozy czytamy o nim: „Ukończył szkołę handlową w Radomiu. Uczestnik strajku szkolnego 1905, członek Zarzewia, organizował wśród robotników harcerstwo i członek Związku Walki Czynnej. Od 1915 w Polskiej Organizacji Wojskowej, nast. w I brygadzie Legionów Polskich W 1920 ochotnik Wojska Polskiego. 1919–1930 pracował w bankowości. 1930–34 prezydent Radomia, ostatnio dyrektor Ubezpieczeń Społecznych tamże. Długoletni prezes Oddziału Związku Bankowców i członek zarządu centralnego, członek zarządu Związku Legionistów, ZHP, PCK, LOPP, były prezes rady grodzkiej BBWR”.
No więc poza jednym wujem – komunistycznym aparatczykiem, mamy drugiego wuja – piłsudczyka i finansistę. Nieźle? Ale to dopiero początek, bo teraz spójrzmy na linię ojczystą. „Kołakowski” to piękne, drobnoszlacheckie nazwisko, pochodzące od okolicy szlacheckiej Kołaki w powiecie zambrowskim na Mazowszu (choć ostatnio jest to województwo podlaskie). Kołakowskich jest bardzo dużo na północnym Mazowszu i łatwo byłoby przyjąć, że i ojciec Leszka Kołakowskiego do nich należał. [Errata za Adamem Pszczółkowskim: „nazwisko Kołakowski bierze się od Kołak w ziemi ciechanowskiej. Te Kołaki w powiecie zambrowskim to wtórne osadnictwo. Tam mieszkają potomkowie tych pierwszych.”]
Ale nie tak całkiem. Otóż bowiem ojciec filozofa, Jerzy Julian Kołakowski, urodził się… w Petersburgu. Około 1894 w ówczesnej stolicy Cesarstwa Rosyjskiego. Żeniąc się w Radomiu (2 lipca 1925) podał, że jest dziennikarzem, lat 31 mającym, stałym mieszkańcem Stołecznego Miasta Warszawy i tamże przy ulicy Aleje Trzeciego Maja pod liczbą 9 zamieszkałym. Jednak zanim jego rodzice trafili do Petersburga, zdążyli wziąć ślub w parafii Dąbrowa na Mazowszu, co stało się 29 czerwca 1879. Jesteśmy więc coraz bliżej do północnego Mazowsza (choć okrężną drogą via Petersburg).
W akcie ślubu dziadków ojczystych filozofa znajdujemy, że Paweł Kołakowski ma lat 18 i urodził się we wsi Gradzanowo, jako syn Adama i Marianny Kwiatkowskiej. Jego żona, babcia filozofa, to Aniela Siedlecka. Aniela biorąc ślub ma lat 20. Nazwisko „Siedlecka” brzmi swojsko… Choć tak troszkę nie całkiem, bo królewskie miasto Siedlce nie miało szlacheckich właścicieli, więc jeśli to od niego miałoby być owo nazwisko utworzone, to brzmiałoby jak typowe nazwiska… żydowskie, np. Poznański, Amsterdamski czy Warszawski: nie nazwisko byłych właścicieli, ale byłych mieszkańców, którym nazwisko nadano od miejsca pochodzenia.
No i właśnie tak: bowiem Siedleccy, rodzice Anieli, mają bardzo ładne imiona: Majer i Chana z Piórów. Aniela rodziła się w Jadowie (obecnie powiat wołomiński) i pewnie tam można by szukać jej aktu chrztu, czy raczej aktu konwersji z judaizmu. Może ktoś znajdzie?
No i teraz, jak już mamy Kołakowskich na północnym Mazowszu, w Gradzanowie, to co dalej? Genealogia do średniowiecza? No więc nie. Adam Kołakowski, pradziadek filozofa, ożenił się 16 września 1860 z Marianną z Kwiatkowskich, wdową po Ludwiku Szybińskim. Zacytujmy in extenso: „zawarte zostało religijnie małżeństwo między Adamem Kołakowskim młodzianem służącym, w Gradzanowie Kościelnem zamieszkałym, urodzonym w Kraju Pruskim powiecie Ostródzkim, parafii Marwałd we wsi Bartki, a tu w Królestwie Polskim Parafii Gradzanowskiej od lat dwóch zamieszkałym, synem Michała i Ewy Matzanków Kołakowskich wyrobników w nowej wsi zamieszkałych, lat 28 liczącym”.
Tak więc Mazury. Bartki w dzisiejszym powiecie ostródzkim. Oczywiście należy czytać „Michała i Ewy z Matzanków”, a nie „Michała i Ewy Matzanków Kołakowskich”. Ale co by było, gdyby wielki filozof nosił nazwisko Macanek Kołakowski, albo zgoła: „Macanek”? „Leszek Macanek”? Mazur z Mazur? Z tym pytaniem Państwa pozostawiam.
——————
P.S. Adam Pszczółkowski odczytuje owo „Matzanków” jako „Małzonków” („małżonków”). I chyba ma rację, co oznacza, że narracja ostatniego akapitu się posypała. Tak bywa… Założyłem, że skoro mieszkają w Prusach, to pisownia nazwiska może być zniemczona. Wielka litera „M” w środku zdania też zastawiła na mnie pułapkę. Jeśli lekcja Adama jest prawidłowa, to znaczy że nie znamy nazwiska prapraprababci prof. Leszka Kołakowskiego, więc jeszcze różne ciekawe rzeczy mogą się znaleźć. Ale niech to Państwo przyjmą za pociechę – że można mieć za sobą odczytanie setek tysięcy rękopiśmiennych akt metrykalnych i nadal popełniać błędy w ich odczytaniu. Dlatego historycy zawsze będą mieli co robić, nawet jak wszystko się odczyta, bo zawsze można odczytać coś na nowo.