W poszukiwaniu Polaków u Prousta

W rodzinie Proustowego przyjaciela, hrabiego de Maugny, koligacje francusko-polskie wiją się i plotą niczym zdanie wielokrotnie złożone w opowieści o czasach dzieciństwa, przywołanej aromatem magdalenki nurzanej w lipowej herbacie.

Wszyscy czytaliśmy W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta, kto zaś tego nie zrobił lub poddał się przed ukończeniem VII tomu, ze wstydem milczy udając, że pytanie nie było skierowane do niego; kto jest bardziej bezczelny, będzie utrzymywał, że — jak autor niniejszego tekstu — zrobił to ćwierć wieku temu i nie wszystkie szczegóły jest sobie w stanie przypomnieć. Pamiętamy ten dyskretny urok la belle époque, gdy o statusie społecznym decydowało nie tylko, czy kto ma dłonie gładkie, czy spracowane, a nawet nie to, czy się jest księciem, diukiem, czy zwykłym hrabią (o nędznych baronach nie mówiąc), lecz od ilu pokoleń tytuł ów przysługuje rodzinie.

Wśród głównych postaci W poszukiwaniu jest Robert, markiz de Saint-Loup-en-Bray, siostrzeniec księcia de Guermantes a mąż Gilberty Swann (córki samego Swanna, od którego zaczyna Proust podróż po krainie arystokracji). Jedną z osób wymienianych jako jego pierwowzór jest serdeczny przyjaciel Prousta, Clément hrabia de Maugny (1873-1944), mąż Rity Busse. Choć nazwiska obojga brzmią nam obco, wątków polskich w rodzinie panów na zamku de Maugny będzie co niemiara.

Zacznijmy od Rity. We francuskiej literaturze genealogicznej nazywana jest „Rita Bussé de Swirtum„, miała być córką niemieckiego bankiera i polskiej szlachcianki. Z kolei w polskiej literaturze genealogicznej uchodziła niemiecką mieszczankę, „Rittę Busse”, która w lipcu 1898 w Berlinie wyszła hrabiego Leona Czarneckiego, którego tytuł hrabiowski był obwarowany koniecznością ożenku ze szlachcianką. Polska Wikipedia tak to opisuje w artykule o Stanisławie hr. Czarneckim:

W roku 1896 przekazał majątki synom (rozwiązując ordynację) i przeprowadził się do Rakoniewic, gdzie spędził resztę życia. Starszy syn Leon (1862–?) stracił tytuł hrabiowski w związku z małżeństwem z mieszczanką z Berlina Ritą Busse (1898) – takie związki małżeńskie z osobami niższymi stanem były zabronione w akcie nadania godności hrabiowskiej z 1857 pod groźbą utraty tytułu. Był bezdzietny, majątki odziedziczył po nim brat Marceli (1864–?)), który w 1898 uzyskał papieski tytuł hrabiego w primogeniturze, ale pozostał bezżenny i bezdzietny, będąc ostatnim potomkiem linii pakosławskiej po mieczu.

W ostatnim czasie trafiła jednak do mnie Kronika Rodu Swirtunów, spisana w latach trzydziestych przez Kazimierza Swirtuna. Nie była ona dotąd publikowana (odpis fragmentów przekazał mi p. Tadeusz Swirtun). Pokazuje ona, jak ta sama sytuacja wyglądała ze strony przeciwnej:

Ludomir ożenił się w Telszach dnia 04 06 1856 roku z Joanną Górską, pochodzącą z arystokratycznej  rodziny żmudzkiej, miał z nią córkę Ludwikę ur. w 1864 r.  Po upadku powstania i zwolnieniu Ludomira, który zamieszkał u brata Oskara, Joanna wraz z córką wyjechały do Drezna i Berlina, gdzie Ludwika kształciła się. W roku 1879 Ludomir umiera na atak serca, Joanna wraca na pogrzeb, a potem jedzie do córki do Niemiec. Pozostaje tam do śmierci Ludwiki w 1922 roku, potem wraca do Poznania,  gdzie zamieszkała w pensjonacie.  Z majętności Ludomira zdołano uratować jedynie Annopol, kontrybucje nałożone na ten majątek po powstaniu, spłaciła Ludwika.
Ludwika w wieku 17 lat wychodzi za mąż za Traugotta Busse, bankiera i właściciela kopalni węgla na Dolnym Śląsku. Mieszkała w pałacu Lest Kaufung (dzisiaj Wojcieszów) Mieli troje dzieci Małgorzata ur. w 1877 r. Ludwika ur. w 1881 i Andrzej 1882. Zgodnie z umową małźeńską córki z tego małżeństwa zostaną Polkami i katoliczkami, a synowie Niemcami i luteranami. Po śmierci 14 02 1922 roku Ludwika pochowana została  w grobowcu Bussów, wykutym w skale w Kaufung.
Małgorzata (Rita) najstarsza córka Ludwiki w 1893 roku zaręczyła się z hr. Czarneckim ordynatem z poznańskiego. Zaręczyny te zerwał jej ojciec Traugott Busse. Gdy przed ślubem ordynat Czarnecki dopominać się zaczął o posag, ojciec zapytał, czy żenić się chce z jego córką, czy z posagiem. Gdy zaś Czarnecki zaczął wywodzić starożytność swojego rodu i tytuł hrabiowski, przerwał mu  brutalnie mówiąc „moja żona Swirtunówna też jest ze starożytnego rodu, a pański tytuł sięga zaledwie czasu rozbiorów Polski i nadany był przez Fryderyka. Takich tytułów mogę sobie i 10 kupić, bo jestem dość bogaty”. I zaręczyny zerwał. W kilka lat później, gdy Rita Busse rozwinęła swój talent malarski, występując przeważnie jako ilustratorka książek i wydawnictw, poznała i zaręczyła się z rotmistrzem huzarów francuskich Klemensem markizem de Maugny, potomkiem książąt Sabaudii. Ich ślub odbył się w 1902 roku w Nicei. Klemens de Maugny (ur 1873 w Petersburgu) to syn dyplomaty francuskiego Karola hr. de Maugny i Polki Honoraty Komarówny, córki Aleksandra hr. Komara. Rita i Klemens zamieszkali w Sabaudii (Haute Savoie) w rodzinnym zamku majętności Maugny. Małgorzata w dalszym ciągu pracowała jako artystka malarka, karykaturzystka i ilustratorka, zamieszczając swe prace w pismach, oraz urządzając własne wystawy malarskie. Na zamku w Maugny znajduje się m.in. namalowany przez nią portret Walerego Swirtuna, ojca Kazimierza Swirtuna, autora Kroniki Rodzinnej. Zmarła 23 03 1937 roku i pochowana jest w grobowcu rodzinnym w parku Maugny. Kilka lat później zmarł jej mąż. Majętność i zamek Maugny odziedziczyły córki jej siostry Ludwiki.

Rita Busse, hrabina de Maugny

Małgorzata (Rita) Busse, hrabina de Maugny (źródło: Roglo.eu)

Zatem – owszem, ojcem Rity był niemiecki finansista, ale matka jej, Ludwika Swirtun, była żmudzką szlachcianką, prawnuczką ciwuna retowskiego Ludwika Gorskiego, którego stryj, Stanisław August Górski, pisarz skarbowy litewski, reprezentował Księstwo Żmudzkie na Sejmie Wielkim (wybrany w 1788 r.).

Rita nie wyszła zatem wcale za Leona Czarneckiego, były to tylko zaręczyny. Za to w 1902 r. w Nicei (jak to daleko od Berlina…) wyszła Klemensa de Maugny.

A co z mężem Rity, hrabią de Maugny? On też był po matce Polakiem, choć urodził się w Petersburgu. Jego dziadkiem był Sabaudczyk, generał Królestwa Sardynii, Clément de Maugny (tu artykuł o nim we francuskiej Wikipedii). Ojciec nosił imiona Charles-Albert na cześć króla Sardynii, matką zaś była poślubiona w Paryżu w 1865 r. Honorata Komarówna, wcześniej zamężna za Mieczysławem Przeździeckim, wnuczka m.in. Tadeusza Mostowskiego (tego od Pałacu Mostowskich w Warszawie). Porównanie wyglądu Pałacu Mostowskich z zamkiem Maugny sugeruje, że Honoryna nie miała się powodu wstydzić swojego pochodzenia. Château de Maugny prezentuje się bowiem tak:

Château de Maugny nad Jeziorem Genewskim

Château de Maugny nad Jeziorem Genewskim (źródło: Google Street View)

Hrabiowie de Maugny byli bezdzietni (co daje do myślenia, gdy czytamy Prousta…). Zamek odziedziczyła po nich siostra Rity-Małgorzaty, Ludwika, żona Włodzimierza Rościszewskiego. Ich córka, Maria Aniela Rościszewska, wyszła za Belga, Józefa Alberta Wuytsa, zmieniając nazwisko z polskiego na flamandzkie. Jedna z ich córek, Violaine Wuyts znowu zatarłaby swoje polskie pochodzenie (oceniając wg brzmienia imienia i nazwiska), gdyby nie to, że jej mężem został… Roman hrabia Komorowski, krewny prezydenta RP Bronisława Komorowskiego…

Liczne dowody przyjaźni Prousta z hrabiami de Maugny, opublikowane zostały w katalogu wystawy w Archiwum Górnej Sabaudii:

Marcel Proust, Clément de Maugny et le Chablais, katalog wystawy w Archives de Haute-Savoie (19 avril 2011)

Marcel Proust, Clément de Maugny et le Chablais, katalog wystawy w Archives de Haute-Savoie (19 avril 2011)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Genealogia. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na W poszukiwaniu Polaków u Prousta

  1. apszczol pisze:

    Nie czytalem Prousta i czytac nie zamierzam.

  2. apszczol pisze:

    I jeszcze specjalne pozdrowienia dla Marka Minakowskiego:
    http://www.youtube.com/watch?v=RHOgJmE8Pns

  3. Paul de Nowina Konopka pisze:

    Proust nie został jeszcze na tyle poprawnie na polski przetłumaczony był być dla polskich cxzytelników zrozumiały. Końcowe tłumaczenie Rogozińskiego jest dobre i do czytania. Boy nie bardzo umiał czytać, niezależnie od języka i tłumaczenie spartolił.
    « Panna Albertina odjechała. » jest pierwszym zdaniem powieści Marcela Prousta „À la recherche du temps perdu” – to zdanie jest jedynym w powieści zawierającym tą twórczą siłę mitu, której Proustowi przez tyle lat brakowało by naprawdę móc pisać. Książki i zdania poprzedzające to zdanie, są przygotowywaniem, gotowaniem, niekończącym się szkicowaniem, porzucaniem pomysłów, fermentem… chaosem. To cudotwórcze zdanie zabija dziennikarza w Marcelu Prouście, pozwalając Proustowi zostać pisarzem.
    All the translators of Marcel Proust first sentence: « Longtemps, je me suis couché de bonne heure. », commit the same mistake. They klll the ambiguity of the original text, condemning themselves to perceive, and subsequently suggest but one solution. This strategy is faulty already by its limitation presumption. You can see the result in the horrifying translations of Karin Gundersen, Michael Kleeberg, Lydia Davis and all the other English speaking translations, if we need to see some very clear exemples. Unfortunately the same goes for the French critics and researchers of the CNRS. It’s so embarassing. There are nine exeptions among the French… Antoine Compagnon, Bernard de Fallois, Georges Perec are among them.
    Boy jak i wszyscy tłumaczego pierwszej księgi powieści, przeinaczają tajemne formuły oryginału tak dalece iż czytanie w innych językach czy oczyma krytyków francusko-języcznych stało się bezcelowe, niezależnie od tego czy jest to po angielsku, polsku, niemiecku, arabsku, litewsku, norwesku, czy turecku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.