Jon bon Jovi wywołał spore poruszenie wywiadem dla Sunday Times Magazine z ostatniej soboty, oskarżając Steve’a Jobsa o zniszczenie muzyki. Uwaga: nie zniszczenie przemysłu muzycznego, ale zniszczenie doświadczania muzyki. A ja pytam: co z telewizją?
Nie mając dostępu do płatnego wydania cytuję za MSN (tłumaczenie moje):
„Dzisiejszą młodzież ominęło całe doświadczenie zakładania słuchawek, podkręcania ich na 10, ściskania okładki, zamykania oczu i pogrążenia się w słuchaniu albumu; i piękno wyciągania kieszonkowego by podjąć decyzję na podstawie samej okładki: bez wiedzy, jak płyta będzie brzmiała — i wyobrażania sobie na podstawie kilku nieruchomych obrazów (…). Boże, to był magiczny, magiczny czas — mówi dalej Bon Jovi — to okropne, że mówię jak stary człowiek, ale — zapamiętajcie sobie — w następnym pokoleniu ludzie będą pytać: «Co się stało?» Steve Jobs jest osobiście odpowiedzialny za zabicie przemysłu muzycznego”.
Dobrze dobrze. Wychowany w czasach, gdy Bon Jovi śpiewał na Liście Przebojów Programu 3 (połowa lat 80.) mam zupełnie inne doświadczenia: płyt się kupić nie dało (bo nikt ich do Polski nie przysyłał, a jak były to kosztowały tyle co pensja moich rodziców), sprzęt grający był drogi i niedostępny… A słuchało się na magnetofonach kasetowych, utworów przegranych z trzeciej ręki, a pierwotnie często nagranych z radia. Ale chętnie podstawiłbym w tej opowieści telewizję w miejsce płyt… Zapamiętajcie moje słowa:
Dzisiejszą młodzież ominęło całe doświadczenie kupowania gazety z programem telewizyjnym, czekania na określoną godzinę, by obejrzeć film znany tylko z ustnych streszczeń kolegów, którzy czytali recenzję w gazecie… Piękno odkładania odrobienia pracy domowej lub spotkania z dziadkami, by usiąść i przez dwie godziny zatopić się w oglądaniu filmu (nie przerywanego reklamami, których nie było w ogóle!). Boże, to był magiczny, magiczny czas! Miałem na magnetofonie szpulowym ścieżkę dźwiękową z filmu „Konwój” (z Chrisem Christophersonem w roli Gumowej Kaczki), którą słuchałem wiele razy, przywołując z pamięci obrazy oglądane kiedyś w kinie. Wiedzcie – w następnym pokoleniu ludzie będą pytać: „co się stało”? Kto jest odpowiedzialny za zabicie telewizji, jaką pamiętamy?
Rząd i Sejm RP próbują zawrócić Wisłę kijem, wkładając telewizję internetową do tego samego worka, co telewizja mojego dzieciństwa. Żądają, żebym ja (Marek Minakowski, prowadzący działalność gospodarczą pod firmą Dr Minakowski Publikacje Elektroniczne) zarejestrował się w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji, by mogli mnie kontrolować i pilnować by wszystko było tak jak dawniej. Nie zrobię tego. Niech mnie wsadzą. Będę wkładać tu filmy, a Państwo będą mogli je sobie oglądać według uznania. Nie obchodzi mnie, jakie panowie posłowie mają wspomnienia z dzieciństwa. To już nie wróci.
W ramach video on demand przywołam jeszcze inne wspomnienia: życie zaczynało się o trzynastej!