Ja wiem, że wyliczanie pełnej liczby znalezionych stron jest trudne. Dlatego pisze się „około”. Ale „około” zawsze oznacza „tyle a tyle z dokładnością do…”. Jako standardowy błąd można przyjąć odchylenie standardowe.
Jednak w żadnym wypadku nie można się zgodzić z równaniem: 210 = około 99700. Tymczasem w ramach testowania „caffeine” czyli nowego systemu, który jest poniekąd odpowiedzią Google na MicroHoo (czyli fuzję Microsoftu/Binga z Yahoo!) znajduję takie kwiatki: przy stronicowaniu po 100 wyników na zapytanie „Karol Minakowski” otrzymuję rzekomo 99700 wyników. Jednak po dojściu do strony trzeciej zamiast oczekiwanych wyników „201-300 z około 99700” dostaję tylko „201-210 z 210”.
Temat tylko pozornie ma małe znaczenie. Otóż liczba wyników była swego czasu narzędziem walki między systemami wyszukiwawczymi. Walki głupiej i bezsensownej, ale wymuszonej przez zapotrzebowanie mediów: skoro wyszukiwarki niczym wyraźnym się nie różnią, to można się przyczepić do liczby zwracanych wyników.
Miernik w postaci liczby znalezionych stron jest o tyle głupi, że potencjalnych stron (adresów URL) w Internecie zawierających daną kombinację słów jest zawsze dużo więcej – całą sztuką jest umiejętne POMINIĘCIE tych, które są nieistotne. Tymczasem wyścig o to, kto ma dłuższą liczbę (wyników) wymusza zbieranie stron zupełnie nieistotnych (np. wygenerowanych przez roboty).
Żal, że Google wraca do tej głupiej konkurencji. A oto obiecany screenshot: