Oto druga część wniosków z badań, które opublikowałem w najnowszym tomie czasopisma „Przeszłość Demograficzna Polski” w artykule Sex and mortality …. Poprzednio pisałem o tym jak było, a teraz omówmy jak jest i będzie. O tym, że do niedawna światem rządzili płodni mężczyźni, ale to się skończyło – teraz światem rządzą niepłodne kobiety i tak już zostanie. To one kształtują system wartości naszej cywilizacji, a z systemu wartości wynikają choćby bieżące decyzje polityków, sędziów i urzędników.
Spójrzmy na najważniejszą ilustrację, bo ona najlepiej pozwoli nam to zrozumieć.
Dawniej wśród ludzi po czterdziestce dominowali mężczyźni. Kobiety w znacznej części umierały młodo, w wieku płodnym. Mężczyźni często po śmierci żony brali sobie nową, młodą żonę, która rodziła im kolejne dzieci. W przeciwieństwie do kobiet mężczyźni mieli więcej szans, by zbudować sobie kapitał wiedzy i doświadczenia.
Dla części mężczyzn brakowało żon. W sytuacji, gdy rodzi się tyle samo chłopców i dziewczynek, a jakiś mężczyzna ma trzy żony, to znaczy że dla dwóch innych żon musi zabraknąć. Jednak nawet tacy nieżonaci mężczyźni wciąż mieli szansę, bo skoro mężczyźni zachowują płodność do starości, zawsze mogło się okazać, że i dla nich znajdzie się okazja, nic nie było straconego.
Jak pokazuję w moim artykule, pod koniec XIX wieku sytuacja zaczęła się zmieniać. Kobiety przestały umierać w młodym wieku. Z czasem doszło do tego, że kobiety w wieku niepłodnym (starsze niż około 45 lat) zaczęły dominować.
Oto są dane Głównego Urzędu Statystycznego za 30 czerwca 2023 (źródło: https://demografia.stat.gov.pl/bazademografia/Tables.aspx ). Podzieliłem je w taki sposób, jak robię to w moim artykule, który tu omawiam. A więc najpierw okres 0-15, kiedy kobiety są jeszcze niepłodne, potem okres, w którym kobiety zostają matkami (16-40), dalej okres przejściowy, w którym kobiety tracą zdolność do posiadania dzieci (choć jeszcze mogą zostać matkami), a wreszcie wiek od 46. roku życia, gdy kobiety nie są zdolne do wydania potomstwa (choć oczywiście w pierwszych latach tego okresu bardzo nieliczne przypadki mogą się zdarzać, ale mówimy tu o populacji, a nie o specyficznych przypadkach).
mężczyźni | kobiety | razem | |
0-15 | 3 159 917 | 2 996 461 | 6 156 378 |
16-40 | 5 953 495 | 5 759 053 | 11 712 548 |
41-45 | 1 560 438 | 1 535 010 | 3 095 448 |
46+ | 7 540 539 | 9 193 381 | 16 733 920 |
razem | 18 214 389 | 19 483 905 | 37 698 294 |
mężczyźni | kobiety | razem | |
0-15 | 8% | 8% | 16% |
16-40 | 16% | 15% | 31% |
41-45 | 4% | 4% | 8% |
46+ | 20% | 24% | 44% |
razem | 48% | 52% | 100% |
Jak widzimy, większość społeczeństwa polskiego stanowią kobiety, ale kobiety płodne to jedynie 15% polskiego społeczeństwa. Proporcja kobiet trwale niepłodnych (46+) do kobiet w wieku macierzyńskim (16-40, bo wiek 41-45 traktuję jako przejściowy) to 1,6:1, tzn. na 100 kobiet w wieku 16-40 przypada 160 kobiet w wieku 46+.
Wciąż natrafiam na rozważania o tym, „co zrobić, żeby Polki chciały rodzić więcej dzieci”. Demografia stała się główną osią kampanii wyborczych ostatnich lat. Tego dotyczą kwestie:
- dostępności aborcji (w tym kwestii Trybunału Konstytucyjnego, Strajku Kobiet itp.),
- wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn,
- polityki imigracyjnej (brak rąk do pracy, brak młodych kandydatów do wojska),
- świadczeń 500+ / 800+
- sporu o szkołę, kulturę i gender (czy możemy zrobić, żeby było „jak dawniej”, zatrzymać zmiany kulturowe?)
Właściwie na wszystkie te kwestie możemy sobie odpowiedzieć patrząc na powyższe dane i uzupełniając je tym, co jest w moim artykule.
Dla tych, którzy nie chcą czytać, mam streszczenie menedżerskie: zmiana już nastąpiła i nie da się jej odwrócić. Nasza cywilizacja (tradycyjny system wartości) powstała w czasach, kiedy rządzili płodni mężczyźni, a kobiety w bardzo dużym procencie umierały przed osiągnięciem menopauzy (dokładne liczby podaję w artykule). Ale dzisiaj kobieta czterdziestoletnia wciąż może czuć się nieśmiertelna, zwłaszcza że zazwyczaj jej matka wciąż się jeszcze trzyma. Dla czterdziestoletniej kobiety życie się dopiero zaczyna, a nie kończy.
W artykule tłumaczę te zjawiska przy pomocy „hipotezy babki” (grandmother hypothesis). Głosi ona, że po tym, jak rozdzieliły się linie genealogiczne ludzi i szympansów, ewolucja dokonała następującej sztuczki: wydłużona została długość życia ludzi (czytaj: zablokowane zostały mechanizmy starzenia prowadzące do naturalnej śmierci w wieku ok. 40-45 lat), ale koniec okresu płodnego u kobiet pozostał w tym samym miejscu. Doprowadziło to do powstania drugiego pokolenia kobiet, których ewolucyjna rola jest podobna do roli robotnic u mrówek i pszczół: ich zadaniem jest wspieranie matek w wychowaniu potomstwa, dzięki czemu matki mogą rodzić więcej dzieci (skróceniu został okres między porodami).
O ile mężczyźni (jak samce szympansów) pozostają płodni dopóki mają siłę żyć i pracować, o tyle kobiety mają podwójne życie – pierwsze to tradycyjne życie samic-matek, a drugie to życie niepłodnych „robotnic”, które pomagają matkom. Fun fact: tradycyjnie mężczyźni, których partnerki przechodzą menopauzę (czyli dziadkowie) raczej porzucali dotychczasową partnerkę, żeby wziąć sobie młodszą i dać nową szansę swoim genom (o ile oczywiście było pod dostatkiem partnerek i o ile inni mężczyźni im na to pozwolili…). Owo pokolenie babek nie ma więc męskiego odpowiednika.
Pokolenie babek (kobiet 46+, trwale niepłodnych) było jednak przez prawie cały okres trwania ludzkości stosunkowo nieliczne. Jednak ograniczenie śmiertelności, jakie nastąpiło w Europie w XIX wieku sprawiło, że pokolenie babek (46+) przegoniło liczebnie pokolenie matek (16-40). Nałożyło się to na przyznanie kobietom praw wyborczych i wprowadzenie powszechnej demokracji. Rządzący muszą teraz słuchać głosu kobiet, które już nie urodzą żadnego dziecka, które zaczęły nowe życie bez obciążenia macierzyństwem.
Zabawmy się teraz w politologię: co mogą zrobić mężczyźni, by wrócić do koalicji rządzącej? Trzeba by podział mężczyźni/kobiety zastąpić podziałem osoby płodne / osoby niepłodne. Płodni mężczyźni musieliby się sprzymierzyć z młodymi kobietami (z pokolenia matek) przeciw niepłodnym kobietom (z pokolenia babek).
Gdyby przyjąć, że mężczyźni są płodni do 60. roku życia i interesują nas wyłącznie osoby pełnoletnie, to liczby byłyby następujące (dane wg GUS za 30 VI 2023):
- 17,7 mln wyborców płodnych (10,8 mln mężczyzn w wieku 18-60 i 6,9 mln kobiet 18-45)
- 13,1 mln wyborców niepłodnych (3,9 mln mężczyzn 61+ i 9,2 mln kobiet 46+)
Pytanie, co młode kobiety musiałyby dostać, żeby na to przystać. Czy musiałyby uzyskać status taki, jak królowe-matki i pszczół i mrówek, czy zadowoliłyby się czymś mniejszym?
Proszę zwrócić uwagę: według grandmother theory, ewolucja pozwoliła babciom żyć nadal (choć biologicznie są zbędne), żeby pomagały młodszym. Tymczasem od połowy XIX wieku, gdy równolegle do wydłużania życia pojawiły się ubezpieczenia społeczne, przyjmuje się, że opieka należy się starszym. Głównym celem sprowadzania imigrantów, jaki pojawia się w dyskusjach publicznych jest to, by nie zawalił się system emerytalny. Kobiety mają rodzić dzieci, by miał kto pracować na emerytów.
Jeżeli taki dyskurs dominuje, to oznacza, że taki jest system wartości dominujący dziś w społeczeństwie. Ale system wartości nie jest nam wrodzony – otrzymujemy go w toku wychowania. Przemiany, o którym mówię w artykule, pokazują zaś, że coraz rzadziej wychowaniem zajmują się samotni ojcowie, a coraz częściej – samotne matki oraz aktywne zawodowo i długowieczne ich starsze koleżanki takie jak przedszkolanki i nauczycielki.
Tak więc sądzę, że dzisiejsza era liberalnych przemian społecznych skończy się dopiero wtedy, gdy do głosu dojdzie pokolenie które uzna, że trzeba zabrać emerytury babciom, a darmowe utrzymanie przyznać kobietom młodym, które mogłyby wtedy rodzić, a nie pracować. Które żyłyby wtedy, jak królowe u pszczół i mrówek. A osoby niepłodne, które nie mają już siły pracować dla młodych, byłyby poddawane eutanazji. Tak, jak to się działo w społecznościach chłopskich do połowy XIX wieku, gdy człowiek, który nie miał sił pracować, oddawał gospodarstwo dorosłym dzieciom i szedł „na dziady”, by – często – nie przeżyć kolejnej zimy.
Czy to nastąpi? Nie wierzę. Ale gdyby nawet nastąpiło, nie miałoby to żadnego związku z tradycyjnie pojmowanym konserwatyzmem. Tak czy inaczej, święte księgi trzeba będzie napisać na nowo, te stare do niczego się już raczej nie przydadzą nigdy.