Jarosław Marek Rymkiewicz uchodzi za największego lub jednego z największych żyjących polskich poetów (przynajmniej licząc starsze pokolenie). Jednocześnie przez swoją patriotyczną tematykę i wypowiedzi kojarzony jest mocno z obozem konserwatywno-narodowym (umownie: PiS). Tymczasem jego związki rodzinne prowadzą w miejsca na pozór nieoczekiwane. Kogóż my tu nie mamy! W dodatku same obce nazwiska…
Rymkiewicz napisał książkę o moim pra12dziadku, Samuelu Zborowskim, to ja też opiszę jego przodków, należy mu się. To, że po mieczu Rymkiewicz to de facto Szulc – to wiedzą już chyba wszyscy – z takim nazwiskiem urodził się jego ojciec, Władysław, syn Adolfa Brunona Szulca, używającego potem imienia Bronisław, i Ireny Rymkiewiczówny. Według adnotacji na akcie urodzenia, Władysław, syn Adolfa, porzucił niemieckie nazwisko dopiero w roku 1947. Szulcowie, ewangelicy, pochodzili z Kalisza, a Rymkiewiczowie to rodzina żmudzka, która ze Żmudzi na ziemie etnicznie polskie przybyła w połowie XIX wieku: Jerzy Rymkiewicz, dziadek Ireny (prapradziadek J.M.R.), urodzony w powiecie szawelskim był w 1866 (wg aktu zgonu pierwszej żony) „naczelnikiem komory celnej Grodziszczko”, czyli dzisiejszy Grodzisk koło Blizanowa, nad Prosną (była to granica między Kongresówką a Wielkim Księstwem Poznańskim, czyli między Rosją a Prusami. Jerzy Rymkiewicz pracował oczywiście dla Rosjan. Dwa lata po upadku Powstania Listopadowego był naczelnikiem komory celnej…
Spójrzmy jednak na to, co dzieje się po stronie matki J. M. Rymkiewicza. On sam opisał swojego dziadka, Wiaczesława Baranowskiego, jako prawosławnego mieszkańca dzisiejszej Ukrainy, który przeniósłszy się do Pułtuska zmienił wyznanie na ewangelickie (żeniąc się z panną o nazwisku Rau).
Napisał J.M. Rymkiewicz w felietonie dla „Gazety Polskiej”:
W pierwszych latach XX wieku dziadek był nauczycielem historii w pułtuskim gimnazjum, ale w roku 1905 wyrzucono go z pracy, w czasie strajku szkolnego opowiedział się bowiem po stronie uczniów. W roku 1906 poślubił pannę Alinę Rau, córkę właścicieli sąsiadującego z Pułtuskiem majątku Kleszewo. Przy okazji ślubu zmienił wyznanie – z prawosławnego na ewangelicko-augsburskie. To już niemal wszystkie wiadomości, jakie posiadam na temat młodości dziadka Wacława (którego nie znałem – umarł w roku 1929), ostatnia jest zaś taka. Na dokumentach, które przesłała mi pani Kucharczyk, oraz na akcie ślubu z Aliną Rau, podpis dziadka wygląda tak: Wiaczesław Baranowskij. Nie Wacław, lecz Wiaczesław. Ta wiadomość prowadzi do pytania, kim był wtedy mój dziadek – Rosjaninem czy Polakiem? Pytanie następne jest zaś takie. Co takiego było wówczas w polskości – a pamiętajmy, że to była polskość rozszarpana przez zaborców, polskość podbita, zniewolona, pohańbiona – co więc takiego w niej było, czym ona wówczas przyciągała i wciągała, że na początku XX wieku ktoś, kto miał na imię Wiaczesław i ochrzcili go w cerkwi – wolał być Polakiem niż Rosjaninem? Z losów mojego ewangelicko-prawosławnego dziadka wyciągam wniosek, że musiała ona być, nasza ówczesna pohańbiona polskość, czymś wspaniałym, czymś potężnym i przepięknym.
Wiaczesław ożenił się z Aliną Zuzanną Rau, córką Ludwika i Wilhelminy Fetting. Ślub wzięli w 1906 w kościele ewengelickim w Pułtusku, panna młoda była ochrzczona w parafii ewangelickiej w Płońsku. Pamiętają Państwo Placówkę Bolesława Prusa? Otóż była to rodzina niemiecka, początkowo o statusie chłopskim (tak są określani w dokumentach), ale pod koniec XIX wieku musieli się wzbogacić, bo wykupili majątek Kleszewo koło Płońska i tam zaczęli być tytułowani dziedzicami.
Alina Rau miała starszego brata, Rudolfa, który wkrótce potem (w 1909 r.) ożenił się z Jadwigą Bacciarelli. To piękne włoskie nazwisko ma pochodzenie oczywiste: jej prapradziadkiem był urodzony w Rzymie Marcello Bacciarelli, nadworny malarz króla Stanisława Augusta (ten, którego obrazy wszyscy znamy).
Bacciarelli niech będzie nam przystawką, bo teraz dajemy danie główne. Wiaczesław miał siostrę, Antoninę. Znalazł się jej akt ślubu, a pod nim takie cztery wspaniałe autografy:
Oto mamy rok 1914. Za 45 dni wybuchnie I Wojna Światowa. W warszawskim kościele św. Aleksandra ślub bierze Antonina z Baranowskich, córka Szymona i Stanisławy Lorens, z Romanem Kreczmarem, literatem. Antonina jest określona jako katoliczka, urodzona we Włodzimierzu Wołyńskim, ale w katolickich metrykach z Włodzimierza nie udało jej się znaleźć. Jej chrzest musi być w aktach prawosławnych, do których nie udało się na razie dotrzeć. Przy ślubie jej brata, prawosławnego nawróconego na luteranizm, zapisano, że urodził się we Włodzimiercu (mimo podobnej nazwy, oba miasta, na dzisiejszej Ukrainie, są odległe o ok. 170 km, przy czym Włodzimierzec jest znacznie dalej na wschód).
A Roman? Literat Roman Tomasz Zdzisław Kreczmar to syn nauczyciela Augusta Jerzego Waldemara Kreczmara, pochodzącego z Wielunia (rodzice ślub wzięli w Łodzi). Młodzi państwo będą mieli córkę Bronisławę, która wyjdzie za słynnego reżysera, urodzonego w Wiedniu, Erwina Axera. Ich syn, a wnuk państwa młodych, Jerzy Axer, zostanie z czasem filologiem klasycznym, członkiem akademii nauk.
Świadkiem na ślubie (obok brata panny młodej, Wacława Baranowskiego, dziadka J.M. Rymkiewicza) jest też Michał Kreczmar, brat pana młodego. Jest wtedy już wybitnym historykiem, rok później obejmie wykłady z historii starożytnej w Uniw. Warsz., które prowadził będzie do r. 1920, dochodząc do stopnia docenta.
Bracia Kreczmarowie mają też kolejnego brata, który tu się nie podpisał, bo nie żył od pięciu lat (zmarł w wieku zaledwie 31 lat). Ów brat, Jan Kreczmar, pozostawił wdowę i liczne potomstwo: wybitnych ludzi teatru: Jana i Jerzego Kreczmarów (aktorzy) i Tadeusza Kreczmara (dyrektora teatru). Mieli też siostrę, Marię Zapasiewiczową, matkę Zbigniewa Zapasiewicza – również wybitnego aktora. Córką wspomnianego aktora Jana, była Małgorzata Daukszewiczowa, żona sławnego satyryka, Krzysztofa Daukszewicza.
To musiało być niezłe wesele. Można by z tego zrobić sztukę nie gorszą od sztuki Wyspiańskiego!