Wydawało mi się, że niektóre decyzje Google to efekt jakiejś szatańskiej strategii. Opisałem to tak w mojej wczorajszej notce.
Oświecił mnie jednak przeczytany dzisiaj artykuł Vanessy Fox, którą pamiętam jeszcze jako szefa Google Webmaster Tools (i autorkę bloga „Vanessa Fox Nude”)
Napisała ona:
I (more than many people, having previously worked in Google search) understand that Google is a big company. And I know that both the search and code teams are working hard at their core goals. And believe me, I really love the people working on both teams. I’ve had the wonderful opportunity to work very closely with many of them, and I can vouch for the fact that any lack of integration between the two is not for lack of caring. Those teams care very much about putting out quality products that their customers are delighted by.
To słowa o treści dość piorunującej: mamy oto wizję dwóch wielkich potęg w ramach jednej firmy:
– z jednej strony mamy zespół wyszukiwarkowy, który odpowiada za 100% przychodów firmy, który jest skoncentrowany na budowaniu „tradycyjnego” Internetu, opartego na stronach HTML-owych, broniącego się przed czytaniem Flasha, JavaScriptu, Javy &c., &c.
– z drugiej zespół aplikacji, które wprawdzie obecnie pieniędzy nie przynoszą, ale za to budują istotną część wizerunku i wartości firmy, budując jej pozycję na przyszłość i niszcząc potencjalnych konkurentów.
O tym, jak bardzo zespół aplikacyjny (z jego produktami: mapy, GMail, Docs i cała reszta) nie pasuje do obrazka wyszukiwarkowego dowodzi analiza życiorysu człowieka, który kilka lat temu stworzył (jako lead engineer) pierwszy wielki serwisu AJAX-owy: Google Maps, a od tej pory (3 lata) pracuje nad upublicznionym świeżo Google Wave, Larssa Rasmussena.
3 1/2 roku temu Rasmussen udzielił wywiadu australijskiej edycji ComputerWorlda opowiadając o swoich doświadczeniach i prognozując przyszłość. Przypomnijmy, że jest to człowiek, który wraz z bratem założył firmę tworzącą oprogramowanie mapowe. Mapy Rasmussena były napisane w C++ i byłyby może dalej, gdyby jego firma nie została kupiona przez Google.
Jako internetowa usługa Google system mapowy musiał być oparty na przeglądarkę HTML-ową. Rasmussen poszedł więc na ustępstwo – z C++ przeniósł się do Javy. To było wszystko, na co mógł sobie pozwolić: zarówno on, jak i jego zespół dalej pisze aplikacje internetowe w Javie, do czego służy skonstruowany przez nich Google Web Toolkit (GWT).
Używanie GWT powoduje, że ludzie Rasmussena nie muszą „brudzić się HTML-em”. Oni programują w Javie (a więc: prawie jak w C++), a skonstuowany przez nich GWT tłumaczy program Javy na HTML+CSS+Javascript.
Wydaje się, że dokładnie w ten sposób powstają wszelkie inne systemy aplikacyjne Google’a, takie jak GMail, Google Docs, iGoogle &c. Ludzie, którzy je programują nie muszą praktycznie dotykać HTML-a, bo przecież GWT działa w ten sposób, że nawet testowanie serwisu odbywa się na wersji działającej w Javie (bez HTML-a, CSS-a, Javascriptu &c.).
To są dwie zupełnie różne kultury – dwa zupełnie różne światy. To się musi rozpaść.
Marek gratulacje! Miło poczytać artykuł, gdzie autor zbiera informacje nie idąc na łatwiznę i w podobny sposób wyciąga wnioski :).